Amaranthe i Beyond The Black w Warszawie. Pięć dam w koncertowej talii kart

Czas pandemii nie był dla nikogo łaskawy, ale zakazy i ograniczenia dotknęły przede wszystkim branżę muzyczną, a w tym i występy na żywo. Setki przełożonych koncertów, odwołane trasy, pozamykane kluby i sale koncertowe … to wszystko już było i miejmy nadzieję, że nie wróci więcej.


W 2020 roku zespoły Amaranthe i Beyond The Black ogłosiły wspólną trasę koncertową. Oba zespoły miały być gwiazdami wieczoru (co-headline tour). Do Polski, do klubu Progresja, mieli zawitać 8. grudnia 2020 roku. Pandemia pokrzyżowała te plany i na koncert przyszło nam czekać aż dwa lata. Na szczęście trasa przesunięta na jesień 2022 doszła do skutku, a na otarcie łez dostaliśmy dwie kapele na support – Ad Infinitum i Butcher Babies. Kompletny skład zawitał w gościnne progi klubu Progresja w Warszawie 2. listopada 2022, dzięki KnockOut Productions – organizatorowi trasy w naszym kraju.

Amaranthe i Beyond The Black we wspólnej trasie koncertowej

Dla miłośników kobiecych wokali, a do tych zalicza się niżej podpisany, gratka nie lada. W talii kart pięciu pięknych dam na scenie miały się pojawić Melissa Bonny (Ad Infinitum, ex Rage of Light), Carla Harvey oraz Heidi Shepherd (Butcher Babies), Jennifer Haben (Beyond The Black) oraz Elize Ryd (Amaranthe). Łakomy kąsek dla uszu i oczu.

Ad Infinitum w Warszawie

Paradoksalnie najbardziej ostrzyłem sobie zęby na Ad Infinitum, czyli projekt muzyczny Melissy Bonny. Urocza Szwajcarka należy do tej grupy wokalistek, która jak nie dośpiewa to dowygląda, choć trzeba przyznać, że dysponuje kawałem pięknego głosu i płynnie przemieszcza się między czystym dźwiękiem i charkotem growla. Grupa promuje swoje dwa albumy – “Chapter I: Monarchy” (2020) oraz “Chapter II: Legacy” (2021).


Rzeczywistość zderzyła się z oczekiwaniami o 18:30, kiedy na scenie pojawiła się rzeczona grupa z wokalistką. I co ? I początek kiepski. Akustyk poszedł spać, albo nie było go wcale. Kakofonia dźwięków i do tego lekko fałszująca Melissa (WTF ?!?). Kawałek „Unstoppable” nie jest chyba najlepszy na otwarcie, bo wysokie partie wyraźnie są problemem. Na całe szczęście za chwilę akustyk dotarł na miejsce, a Melissa rozgrzała głos, bo było już tylko lepiej. Muzycy dają radę, a wokal ładnie przeskakuje od wysokich rejestrów do growla i z powrotem. Mimo że był to support supportu, a oprawa sceniczna była więcej niż skromna, to naprawdę dali radę złapać kontakt z publiką i troszkę podgrzać atmosferę. Set krótki, bo tylko 30-minutowy i czarująco uśmiechnięta Melissa zeszła ze sceny ustępując miejsca bardziej doświadczonym koleżankom.

Setlista:

  • Unstoppable,
  • Into the Night,
  • Live Before You Die,
  • Upside Down, Afterlife,
  • Somewhere Better,
  • I Am the Storm,
  • Animals

Butcher Babies zagrały przed warszawską publicznością

Po krótkiej przerwie technicznej na scenę weszli muzycy Butcher Babies, a za chwilę Carla Harvey oraz Heidi Shepherd, dosłownie katapultowały się tam, rozpoczynając 40-minutowy set utworem „Korova”. Natychmiast zrobiło się szybko, głośno i energetycznie. Panie zaatakowały nas partiami growlowymi i zaskoczyły szybkością przemieszczania się po niedużej scenie. Panna Shepherd co moment wykonywała efektowne wyskoki, nie przerywając krzyku do mikrofonu, a pod sceną otworzył się błyskawicznie młynek, rozpędzający się z każdym utworem aż do podświetlnej. Groove metal kompletnie do mnie nie przemawia, natomiast ilość energii wlanej w publiczność naprawdę zadziwia. Z utworu na utwór było coraz głośniej i szybciej, i tak też reagowała publiczność. Heidi skakała coraz wyżej, Carla poruszała się to tu, to tam prawie umykając percepcji. Grupa zagrała 10 utworów, zdobywając uszy słuchaczy i dosłownie kołysząc klub (nie przesadzam).

Zastrzeżenia można mieć natomiast znów do akustyka, bo gdzieś sobie poszedł, tym razem na cały występ. Technicznie wypadło to więc mocno średnio, ze słabo słyszalnymi wokalami, jazgotem instrumentów i dominującymi nad wszystkim bębnami w komplecie. No, ale nie o to w tym chodzi. Ma być głośno, szybko, oszałamiająco i z werwą. I było. Delivered. Sh!t. Next please.

Setlist:

  • Korova,
  • Igniter,
  • Monsters Ball,
  • The Butcher,
  • Gravemaker,
  • Bottom of a Bottle,
  • Yorktown,
  • Sleeping With the Enemy,
  • Best Friend,
  • Magnolia Blvd.

Beyond The Black w Warszawie

Gorąco pożegnaliśmy supporty i nadszedł czas na mięsko, czyli pierwszą z gwiazd wieczoru – Beyond The Black. Szczerze, nie spodziewałem się fajerwerków. Ot, poprawny metal symfoniczny. Bardzo szybko przyszło mi zweryfikować ten pogląd, kiedy przy dźwiękach intro na scenie pojawili się muzycy, a następnie na zalanej czerwonym światłem scenie wybrzmiały pierwsze takty „Is There Anybody Out There?”. Utwór dość rock and roll’owy melodyjny i dynamiczny. I odśpiewany znakomicie, i zagrany z energią i kopem. Ciekawym akcentem były lance świetlne, którymi z wprawą posługiwała się Jennifer Haben. A do tego, tym razem akustyk nie zaspał, bo w końcu było coś słychać. Kapela rozkręcała się z kawałka na kawałek, Jennifer zmieniała kreacje co dwa numery, w końcu był to koncert, na jaki przyszedłem. Publiczność chyba też doszła do tego wniosku, bo zrobiło się ruchliwie pod sceną, żywiołowo odśpiewaliśmy wspólnie wstęp do „Songs of Love and Death”. Wokalistkę wspierał donośnym growlem Chris Hermsdörfer i pięknie to się razem komponowało. Na początku spokojniejszego „Humans” Jennifer zaskoczyła nas maską i koroną z drewna, zyskując wygląd boginki z nordyckiej mitologii. Pasowało.

Przed kolejnym utworem na scenę wjechał sporych gabarytów bęben, a wokalistka poprosiła publiczność o pomoc w sekcji rytmicznej. Ochoczo rzuciliśmy się na pomoc kobiecie i już po chwili cała sala klaskała i wyła do rytmu. „Dancing in the Dark” z takim wsparciem zabrzmiał znakomicie, a wisienką na torcie był quasi-pojedynek na bębny między Jennifer a perkusistą Kai Tschierschky’m przy entuzjastycznym udziale widzów. To się po prostu nie mogło nie udać. Choć już wcześniej zespół miał dobry kontakt z publicznością, to teraz pokochaliśmy tę kapelę miłością szczerą i odwzajemnioną. Widać było, że energia płynie w obu kierunkach, robiło się coraz bardziej odlotowo.

Z nowości dostaliśmy pierwszy singiel „Winter Is Coming” z nachodzącej nowej płyty zatytułowanej po prostu „Beyond The Black”, która ukaże się w styczniu nakładem Nuclear Blast Records.

„In the Shadows” oraz „Hallelujah” zakończyły ten zaskakująco dobry występ. Teraz tylko wspólna fotka i następny występ. Jeszcze tylko można wspomnieć o bardzo dobrej pracy świateł i ciekawej, acz nie przesadzonej scenografii. W sumie zagrało wszystko. Dla mnie największe – in plus – zaskoczenie.

Setlist:

  • Is There Anybody Out There?,
  • Lost in Forever,
  • Songs of Love and Death,
  • Reincarnation,
  • Human,
  • Dancing in the Dark,
  • Heart of the Hurricane,
  • Winter Is Coming,
  • Heaven in Hell,
  • When Angels Fall,
  • Shine and Shade,
  • In the Shadows,
  • Hallelujah

Amaranthe w Warszawie

Amaranthe jest zespołem typu love/hate, znaczy albo się ich kocha albo nienawidzi. Trzeba im przyznać, że wypracowali swój, niepowtarzalny i rozpoznawalny styl. Dużo tam dyskoteki, trochę metalcore, szczypta death metalu i heavy. Bigos jednym słowem czyli naukowo „transcore”. Na plus trzeba zaliczyć operowanie wokalem – sopran Elize Ryd, growl Henrika Englund’a i czysty głos Nilsa Molin’a dobrze grają ze sobą i znakomicie się uzupełniają.

Jak na finałową gwiazdę przystało Amaranthe wjechało na pełnym gazie utworem „Fearless” z najnowszej, wydanej w 2020, płyty „Manifest”. Już rozgrzani fani rozpoczęli młynek pod sceną, słowem jak zwykle było niezwykle. Utwory z ostatniej płyty przelatały się ze starszymi hitami grupy. Z ciekawostek, w roli czwartego wokalisty w utworze 'Make It Better” pojawiła się na scenie Jennifer Haben. Było kolorowo, głośno, hałaśliwie i dyskotekowo. Scenografia i operowanie światłem – pierwsza klasa, tylko znów akustyk przysypiał momentami. Sądząc jednak z reakcji widowni – podobało się.

Setlist:

  • Fearless
  • Viral
  • Digital World
  • Hunger
  • Find Life
  • Make It Better (gościnnie Jennifer Haben)
  • Strong
  • Helix
  • Maximize
  • Crystalline
  • Dynamite
  • The Nexus
  • Amaranthine
  • Call Out My Name
  • Archangel
  • That Song
  • Drop Dead Cynical

Ugościł nas pięknie warszawski klub Progresja, a trasę zorganizowało Knock Out Productions. Dziękujęmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *