Gdański Bad Taste po bez mała dwóch dekadach od debiutu „Tajemnica” z 2002 roku postanowił o sobie przypomnieć nową porcją studyjnego materiału.
I właściwie można powiedzieć, że mimo roszad personalnych, które się w szeregach Bad Taste przez te dwadzieścia lat zadziały, zespół ani o grosz nie zmienił swojego podejścia do grania. Mało tego, można śmiało powiedzieć, że korzenie stylistyki gdańskiej świty sięgają lat 80tych z naciskiem na takie kapele jak Turbo, TSA czy nawet Kat. Stara szkoła heavy metalu i hard rocka w swoim najbardziej archetypicznym wydaniu. Bez lukru, bez nadmiernej ingerencji w brzmienie na stole mikserskim. Zagrana na oldskulowo, garażowo.
Nikt materiału z „Zanim zgasnę” nie pudruje, nie stara się uwspółcześnić. Nikt tu nic nie poprawia. Ma być „podziemnie” i wręcz jaskiniowo, ociekać surowizną. W istocie większa część nowego krążka Bad Taste to taki crème de la crème dla wszystkich fanów nieociosanego i dzikiego heavy metalu rodem z podziemnych koncertów z lat 80tych. W dodatku całość jest polskojęzyczna. Jedyna tak przesiąknięta starą szkołą płyta hard&heavy zaśpiewana w języku Mickiewicza z ostatnich lat jaka przychodzi mi na myśl to „Oczy martwych miast” (2020) od CETI – swoją drogą obecny gitarzysta CETI Bartek Sadura swego czasu przewinął się przez skład Bad Taste.
„Sznur”, „Na szafot”, „Życie”, „Wiatr” czy „Zwierciadło” to do bólu klasyczne heavy metale, absolutna klasyka brzmienia, z porządnie rozpędzonymi gitarami Piotra Wysokińskiego i odpowiednio dzikim wokalem Sebastiana Mazurowskiego. Rzucanie heavy metalowym mięsem burzy kilka numerów bardziej melodyjnych – „Matowe tła” zaczynają się naprawdę mocarnymi tąpnięciami gitar i sekcji by zaserwować chwytliwy refren bliższy raczej wczesnym dokonaniom IRY, podobnie w „Tak niewiele”.
W opozycji do całego naszpikowanego ciężarem gitar krążka staje „Wyznanie”, które jest de facto opartą na brzmieniu gitary akustycznej i pianina quasi-balladą i utworem z pogodną melodyką. Gdyby nie wokal Mazurowskiego można by ten kawałek wrzucić na płytę Harlemu.
Album zamykają trzy bonusowe numery pochodzące z sesji z roku 2010 – „Stwórca”, „Noc” i „Bliżej ciebie”. Wszystkie trzy wpisują się w tradycyjne, heavy metalowe brzmienie udowadniając zarazem jak niezachwiany przez te wszystkie lata pozostał muzyczny koloryt Bad Taste.
„Zanim zasnę” to fajna płyta. Oldskulowa, surowa, klasyczna w każdym calu. Bez siłowania się na szukanie nowych dróg, a po prostu ogrywająca w godny sposób klimaty z gatunku heavy. Dobrze, że są zespoły, które jeszcze takie krążki nagrywają, szczególnie, że robią to dobrze, z ekspresją i dzikością godną protoplastów gatunku w Polsce.