Gdański Bad Taste po bez mała dwóch dekadach od debiutu „Tajemnica” z 2002 roku postanowił o sobie przypomnieć nową porcją studyjnego materiału.
I właściwie można powiedzieć, że mimo roszad personalnych, które się w szeregach Bad Taste przez te dwadzieścia lat zadziały, zespół ani o grosz nie zmienił swojego podejścia do grania. Mało tego, można śmiało powiedzieć, że korzenie stylistyki gdańskiej świty sięgają lat 80tych z naciskiem na takie kapele jak Turbo, TSA czy nawet Kat. Stara szkoła heavy metalu i hard rocka w swoim najbardziej archetypicznym wydaniu. Bez lukru, bez nadmiernej ingerencji w brzmienie na stole mikserskim. Zagrana na oldskulowo, garażowo.
Nikt materiału z „Zanim zgasnę” nie pudruje, nie stara się uwspółcześnić. Nikt tu nic nie poprawia. Ma być „podziemnie” i wręcz jaskiniowo, ociekać surowizną. W istocie większa część nowego krążka Bad Taste to taki crème de la crème dla wszystkich fanów nieociosanego i dzikiego heavy metalu rodem z podziemnych koncertów z lat 80tych. W dodatku całość jest polskojęzyczna. Jedyna tak przesiąknięta starą szkołą płyta hard&heavy zaśpiewana w języku Mickiewicza z ostatnich lat jaka przychodzi mi na myśl to „Oczy martwych miast” (2020) od CETI – swoją drogą obecny gitarzysta CETI Bartek Sadura swego czasu przewinął się przez skład Bad Taste.
![](https://www.liverock.pl/wp-content/uploads/2022/06/badtaste.jpg)
„Sznur”, „Na szafot”, „Życie”, „Wiatr” czy „Zwierciadło” to do bólu klasyczne heavy metale, absolutna klasyka brzmienia, z porządnie rozpędzonymi gitarami Piotra Wysokińskiego i odpowiednio dzikim wokalem Sebastiana Mazurowskiego. Rzucanie heavy metalowym mięsem burzy kilka numerów bardziej melodyjnych – „Matowe tła” zaczynają się naprawdę mocarnymi tąpnięciami gitar i sekcji by zaserwować chwytliwy refren bliższy raczej wczesnym dokonaniom IRY, podobnie w „Tak niewiele”.
W opozycji do całego naszpikowanego ciężarem gitar krążka staje „Wyznanie”, które jest de facto opartą na brzmieniu gitary akustycznej i pianina quasi-balladą i utworem z pogodną melodyką. Gdyby nie wokal Mazurowskiego można by ten kawałek wrzucić na płytę Harlemu.
Album zamykają trzy bonusowe numery pochodzące z sesji z roku 2010 – „Stwórca”, „Noc” i „Bliżej ciebie”. Wszystkie trzy wpisują się w tradycyjne, heavy metalowe brzmienie udowadniając zarazem jak niezachwiany przez te wszystkie lata pozostał muzyczny koloryt Bad Taste.
„Zanim zasnę” to fajna płyta. Oldskulowa, surowa, klasyczna w każdym calu. Bez siłowania się na szukanie nowych dróg, a po prostu ogrywająca w godny sposób klimaty z gatunku heavy. Dobrze, że są zespoły, które jeszcze takie krążki nagrywają, szczególnie, że robią to dobrze, z ekspresją i dzikością godną protoplastów gatunku w Polsce.