Batushka/Patriarkh – Świadoma Depersonalizacja [WYWIAD]

Jezus umarł na krzyżu. Batushka umrze na scenie, ale z mniejszą dozą dramaturgii. Zespół odrodzi się silniejszy jako Patriarkh. Bartłomiej Krysiuk nie podda się inkwizycji ani żadnemu innemu systemowi kontroli. Muzyka zawsze będzie na pierwszym miejscu. Muzyka to sztuka, którą warto kultywować, której warto doświadczać i – o której warto czytać.

Batushka umarła. Ostatnia polska trasa była jej pogrzebem?

W secie mieliśmy nowe numery i przerobiliśmy jeden na intro. Na koniec wchodziła jeszcze wokalistka, która udzieliła się na nowej płycie. W polskiej edycji trasy pojawił się także gość, który grał na instrumentach ludowych (i też nagrywał z nami płytę!). Płynnie przechodzimy do nowego rozdziału. Zaznaczamy, że coś się dzieje. Podczas europejskiej trasy będzie nam towarzyszyć nowy singiel, wydany na winylu. 15 października pojawi się oficjalnie na naszych kanałach jako zapowiedź płyty pod szyldem Patriarkh. Batushka przestanie istnieć 13 grudnia, kiedy to zagramy ostatni koncert. 3 stycznia będzie inauguracja Patriarkha. Organizujemy specjalny koncert w Łodzi z orkiestrą symfoniczną i chórem. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w tym miesiącu będzie się działo! Single, płyta przed koncertem inauguracyjnym… 2 stycznia objawimy się jako Patriarkh.

Dlaczego Patriarkh?

Dlaczego? Trochę przewrotnie, bo to kapłan wyższy stopniem od batushki. Uzyskaliśmy święcenia na papierze, haha… 

Czyli robicie upgrade z Gandalfa Szarego na Gandalfa Białego… Jakie zmiany (prócz nazwy) nastąpią? Szaty?

Jak najbardziej – stroje będą się zmieniały. Wychodzimy ze strefy komfortu Batushki, której formuła jest dosyć zamknięta. Ciężko jest przebić się z czymkolwiek nowym, nie naruszając skostniałej struktury. Niełatwo jest ruszać się na scenie i dodawać zarazem coraz to nowe elementy. Tworzymy klasztorny metal. Na nowej płycie dużo się dzieje. Formuła jest dużym rozwinięciem stylistycznie oraz lirycznie wchodzimy na duży obszar. Nie sądzę, żeby było to dobrze przyjęte przez batushkowych ortodoksów. Zmiana nazwy ma podłoże artystyczne. Zamykamy też usta naszym hejterom i nie dajemy im paliwa do tego, żeby swoim biadoleniem zmarnowali nam płytę. Nagraliśmy coś naprawdę fajnego, a słuchanie przez kilka miesięcy jakichś komentarzy o nazwie nie ma dla nas sensu. Odwracanie słuchacza od twórczości zespołu niesnaskami prawnymi…? Nie chcemy zmarnować muzyki pobocznymi tematami. Zamykamy pierdolenie o złodziejstwie. Tworzymy własne uniwersum i idziemy swoją drogą.

Czy biały strój, w którym pojawiasz się na scenie, jest elementem związanym ze wspomnianymi przez Ciebie uzyskanymi święceniami?

Nie, natomiast jest częścią tworzenia własnego wszechświata. Zapożyczyliśmy motyw od mnichów. Tworzymy też stroje wedle swoich wizji, które są stylizowane na wyższych rangą kapłanów prawosławnych.

Kto jest Waszym George’em Lucasem tudzież pomysłodawcą tych zmian?

Ja tym zarządzam. Trzeba było się ukłonić do tego. Wszystko przyszło naturalnie z nową płytą i nową historią. Wykorzystałem sytuację, żeby podkreślić zmianę. Podobnie jest w Ghost z Papa Emeritus. Tam też nastąpiła zmiana postaci. Grzebiemy starego mnicha. Na jego miejsce rodzi się nowy. Nie będziemy natomiast zmieniać imion postaci – ja nadal jestem Bartłomiejem, tylko że teraz patriarchą. Zupełnie jak Bartłomiej I – patriarcha Konstantynopola, który jest zwierzchnikiem kościoła prawosławnego. Patiarkh jest w całości skonstruowany, ale będziemy partiami odkrywać kolejne karty, żeby wszystko miało swój urok. Historia będzie też pokazywana przez nas w teledyskach. Twarzy nie będziemy pokazywali. Dalej będziemy ukrywali swoje tożsamości, dzięki czemu nie będziemy odrywali ludzi od muzyki. Oczywiście kto chce, to nas znajdzie. Natomiast formy artystycznej nie zamierzamy zmieniać. To muzyka ma być w centrum uwagi. Nasze koncerty są dość specyficzne i chcemy rozwijać tę formułę. Na bieżącej trasie można zauważyć pierwsze zmiany. Patriarkh ma być teatrem. Nie chcemy, żeby ludzie, którzy przychodzą na nasze koncerty, personalizowali nas – tutaj Bartek, a to Kuba… wcielamy się w konkretne persony. Łatwiej jest wtedy przekazywać naszą muzykę, którą publika lepiej wchłania. Myślę, że to bardzo dobrze się sprawdza. Obserwuję ludzi ze sceny i weryfikuję ich emocje. Reakcje są dość intensywne. Narzucenie personaliów nie miałoby w sobie enigmy.

Nie rozważaliście malowania twarzy przed wyjściem na scenę?

Nie. Malowanie twarzy za bardzo przylega do wojennego black metalu. Wolę ją zakryć. Nie chcę, żeby odbiorca widział moje emocje, tylko szukał swoich. Kwestia podświadomości.

W takim razie jakie emocje pojawiają się u Ciebie podczas grania przed publicznością?

Zależy od specyfiki miejsca, kraju, klubu… wszystko ma znaczenie – nawet dzień tygodnia oraz ilość ludzi. Mnóstwo elementów składa się na to, czy koncert, który zagramy, będzie słaby, bardzo dobry albo przeciętny. Jesteśmy wrażliwi na energię ludzi, mimo że nasza komunikacja z publicznością jest praktycznie zerowa. W całej strukturze koncertu mamy teatr i nie komunikujemy się z publicznością. To ona inicjuje zachowania, a my się do niej dostosowujemy. Responsywność emocji jest bardzo różna. Tak też było na naszej ostatniej polskiej trasie. Warszawa była świetna – ludzie szaleli. W Łodzi ludzie z kolei stali jak na mszy. I to też jest ok! My to rozumiemy. Zależy od tego, czy przyjdzie publiczność, która chce się zabawić, czy stanie jak w kościele, bo chce chłonąć muzykę i zapachy. Sensualnie też można zaangażować się w koncert. Kiedy ludzie tylko piją piwko i gadają między sobą, to ciężko wykrzesać z siebie coś więcej. Za każdym razem dajemy z siebie wszystko. Inaczej nie miałoby to sensu.

Skoro o koncertach mowa – nie wkurwia Cię, że niektórzy – zamiast przeżywania występu – nagrywa wszystko na komórkę?

Przyzwyczaiłem się do tego. Jestem boomerem, więc musiałem dojrzeć do pewnych rzeczy. Technologia nie jest mi obca. Poza tym jestem otoczony bardzo młodymi ludźmi. Często uczą mnie nowych rzeczy. Myślę, że na koncertach nie da rady przeskoczyć niektórych rzeczy. Będziemy próbowali zakazać używania telefonów do nagrywania na pierwszym koncercie Patriarkh. Byłem na koncertach, na których nie można było robić zdjęć. Ostatnio chyba na Maćku Maleńczuku. Byłem zaproszony jako gość. Byli ludzie wyznaczeni do tego, żeby prosić osoby wyciągające telefon, aby go wyłączyły. W klubie byłoby to bardzo ciężkie do zrobienia. Można naciskać na ludzi i mówić o szacunku do artysty itp. Z drugiej strony trochę na tym zyskujemy, bo relacje idą w świat. Przyjęliśmy zasadę, że share’ujemy relacje naszych fanów. Oni są z tego też zadowoleni. Łechtają swoją próżność, bo ludzie są próżni, haha… ale to jest obopólna zgoda i korzyść. Wyrażamy tym samym szacunek wobec fanów tworząc interakcję, której na koncercie za dużo nie ma. Planujemy zrobienie sztuki teatralnej, ale musimy mieć do tego warunki. Jeśli będziemy jeździli po teatrach czy filharmoniach, w których będziemy mogli wystawić naszą sztukę, to wtedy możemy nadać temu formę czegoś ekskluzywnego. Na naszych koncertach nie ma sensu z tym walczyć.

Sztuka teatralna jest na etapie pomysłu, czy realizacji?

Pomysł mieliśmy dwa czy trzy lata temu. Nowa płyta też jest na podstawie sztuki teatralnej. Naturalną koleją rzeczy jest dla nas wystawienie historii na trochę innych deskach. Będziemy też grali całego Patriarkha, bo „Prorok Ilja” jest specyficznym projektem. Format płyty zawiera też elementy audiobooka. Warto pokazać to szerszemu gronu ludzi, ponieważ jest to bardzo zaskakująca historia. Nigdzie nie mogę znaleźć tej sztuki w archiwach. Główną rolę grał tam Jerzy Trela wraz z aktorami z Teatru Lalek, którzy wystąpili chociażby w „U Pana Boga za piecem”. Przeszukałem wszystko. Odezwałem się nawet do Tadeusza Słobodzianka, który jest reżyserem tej sztuki. Na jej podstawie jest nasza płyta. Postanowiłem, że zrobimy to po swojemu i dodamy jakieś nasze elementy. Myślę, że pod koniec następnego roku słowo ciałem się stanie.

Czy w Waszej sztuce znajdzie się miejsce dla muzyki Patriarkh?

Chciałbym, żeby ta sztuka nosiła znamiona musicalu. Są w niej zawarte pieśni wykonywane przez kobiety, śpiewane dla proroka. Musical o charakterze rytualnym. Na pewno pojawiłby się hymn do Ilji, który śpiewali jego wyznawcy przed święceniami, do których ostatecznie nie doszło. Biskupi stwierdzili, że jest to pieśń heretycka i rozgonili towarzystwo. Sprawa się skomplikowała i zaczęli się sądzić o cerkiew, którą wybudował. Drogi oficjalne i jego, jako proroka, rozeszły się. Cerkiew uznała go jako zagrożenie, bo miał mnóstwo wyznawców, którzy przechodzili do Ilji i go czcili. Ilja został ekskomunikowany i zmienił się w heretyka. Zakładamy, że ta sztuka będzie przeznaczona dla zwykłego zjadacza chleba – nie tylko dla fana ekstremalnej formy ekspresji. Będzie składała się z dziewięciu aktów, ale black metalu w niej nie uświadczysz.

„Prorok Ilja” powstawał z zamysłem nagrań pod nowym szyldem, czy nie zastanawialiście się nad tym?

Nie zastanawialiśmy się nad tym. Skupialiśmy się na obrazie, który chcemy przedstawić. Na płycie jest sporo nowych elementów, które w ogóle się nie pojawiały, albo pojawiały się cząstkowo we wcześniejszych nagraniach. Pojawia się chociażby j. polski, który naszym zdaniem jest niezbędny do pokazania historii w rzetelny sposób. Nie mamy zamiaru przekładać tego na inny język. Wracając do nazwy – dodatkową cegiełką był wyrok sądowy. Stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać i zmienimy nazwę, bo zmarnujemy muzykę i jej odbiór. Włożyliśmy sporo pracy w stworzenie nowej płyty i nie chcieliśmy tego stłamsić. Daje nam to spore pole do rozwoju.

Kto nagrywał ścieżki lektorskie?

Prorokiem Ilją jest Adam Strug, który jest znaną postacią w muzyce ludowej/folkowej. Myślę, że jest najlepszym śpiewakiem ludowym w Polsce. Jest też muzycznym etnografem. To, że udało mi się namówić takiego specjalistę na współpracę i połączyć dwa światy, jest niesamowite. Adam jest mocno prokatolicki, więc ścieraliśmy się na tej płaszczyźnie. Forma, w której przedstawiamy historię Eliasza Klimowicza, nie była dla niego problemem. Zrobił to świetnie. Cała płyta nie ma za dużo bluźnierczych elementów. Nie my tworzyliśmy opowieść – historia sama się pisała. Łączenie sacrum i profanum nie jest czymś nowym. W trzech utworach gościnnie pojawia się Maciek Maleńczuk – nic nie mówi, jest w chórach. Maciek jest fanem Batushki. Pomysł rzuciłem dużo wcześniej, ale realizację zarezerwowałem na nową płytę. Początkowo miał mówić jeden fragment. Wysłałem mu trochę nowej muzyki i poprosił, żebym przysłał mu teksty, bo muzyka na tyle mu się spodobała, że chciał także zaśpiewać. Dograł swoje partie w studiu w Krakowie. Ma zajebisty niski głos, którego nam trochę brakowało. Ktoś, kto zna jego głos, to go rozpozna. Pierwszy singiel, który ujrzy światło dzienne, będzie crossoverem – będzie tam i Strug, i Maleńczuk.

A czy na płycie znajdziemy inne, nowe smaczki?

Oczywiście. Oprócz języka polskiego pojawia się także język rumuński, bułgarski, rosyjski (którego już używaliśmy), starosłowiański, nasz chachłacki. Tych języków jest sporo. Melodycznie i tekstowo korzystamy z tego, co jest. Adaptujemy dużo rzeczy, które egzystują w prawosławiu – także melodii ludowych, świeckich. Myślę, że ktoś, kto siedzi w prawosławiu, szybko wyłapie te melodie. Przerobiliśmy to na metalową nutę i dodaliśmy elementy ludowe – mandole, mandoliny, hurdy gurdy, kantele, orkiestra symfoniczna (w każdym kawałku, w obszernych elementach). Pojawiają się gościnne wokale oraz żeński głos. Pierwiastek żeński był obecny u Ilji, dlatego chciałem to też zaznaczyć na płycie.

Reklama

Muzyka na płycie brzmi jakby była wykonywana w kościele albo podczas pielgrzymki. Brzmi czysto, a nie garażowo, co jest na plus. Dobrze się tego słucha, bez bólu uszu towarzyszącemu odsłuchom co niektórych black metalowych wypustów.

Bardzo mnie to cieszy, bo takie było założenie. Bez dobrej produkcji nie moglibyśmy oddać całości emocji, które były pierwotnym założeniem w pisaniu muzyki i dużo z tego, co chcielibyśmy przekazać, by zginęło. Najpierw powstał scenariusz płyty – to, jaka emocja ma być zawarta w każdym utworze. Pod to budowaliśmy aranżacje. Może ta płyta nie jest wypolerowana. „Prorok Ilja” ma w sobie trochę jadu black metalowego. Ale – tak jak powiedziałaś – dobrze się tego słucha. Najlepiej w całości, żeby zrozumieć przekazywaną przez nas historię. Przy kolejnym przesłuchaniu będziesz odkrywać coraz to inne elementy, które są nawarstwione. Słuchając lektora tworzą ci się obrazy. Tak samo jest z audiobookami. Są to scenki, które później będzie można zobaczyć u nas w sztuce.

Kto Wam pomagał uzyskać tę przejrzystość?

To był skomplikowany i długi proces. Płyta powstawała półtora roku. W samym studiu siedzieliśmy kilka miesięcy – w Gdańsku, Warszawie, w trzech studiach w Białymstoku. Proces był rozciągnięty etapowo, ale nie mieliśmy oddechu. Przy miksach byłem już strasznie zmęczony. Byłem odpowiedzialny za produkcję. Wiedziałem, że muszę dopilnować tego, żeby wszystkie założone przez nas elementy zgrały się ze sobą. To była tytaniczna praca. Przemieszczaliśmy się ze studia do studia; od jednego inżyniera do drugiego… Ostatecznie jestem z tego bardzo zadowolony. Mój wewnętrzny ja, który mnie pilnuje, zakłada sobie, że jeśli uda się zrealizować plan w 80%, to jest dobrze. Tutaj zrobiliśmy to w 95%. Każdy muzyk ma coś takiego, że nowo nagranego materiału słucha namiętnie przez kilka tygodni, a potem chce od tego odpocząć. Przyznam szczerze, że nie odpaliłem tego przez trzy miesiące. No ale trzeba było sprawdzić, czy jakieś rzeczy nie były żenujące, haha… Czasami odsłuchując starszych nagrań mam takie „co się tutaj dzieje?”. Przy tej płycie nie miałem takiego odczucia. Nic bym nie zmienił.

Myślisz, że gdyby Eliasz Klimowicz żył dziś, to znalazłby swoich zwolenników, czy raczej zostałby zamknięty w szpitalu psychiatrycznym?

A czy Kaczyński znalazł swoich zwolenników? Niestety, patrząc na rozwój ludzkości i na to, jaki mamy dostęp do wiedzy i nowych technologii, to, w jaki sposób możemy się rozwijać, a to, jak z tego korzystamy – zatrważa. Ludzkość cofa się do średniowiecza. Nie mogę pojąć tego, że durniejemy. Takich Klimowiczów pojawi się jeszcze wielu. Generalnie lubię ludzi. Jestem biernym obserwatorem wydarzeń na świecie. Ludzie nie potrafią korzystać z dorobku intelektualnego. Inaczej nie mielibyśmy płaskoziemców czy antyszczepionkowców. Zaraz ludzie mnie zjebią i będę miał nalot fanatyków, haha.. pojawiają się choroby, których nie było przez pięćdziesiąt lat, bo rodzice nie chcą szczepić swoich dzieci. Wiara w medycynę staje się wiarą, a nie czymś naukowym. Nasze zdobycze naukowe zaczynają upadać w gruzach. Jest to zaskakujące, bo mając łatwy dostęp do wiedzy – cofamy się i bronimy przed tym. Nie wiem jak do tego podchodzić.

Czy oprócz historii proroka zawarłeś na płycie jakiś inny przekaz?

Chciałbym, żeby dzięki tej historii ludzie zainteresowali się tematem tego, co działo się na Podlasiu i chcieli ją zgłębić. Później, słuchając tej płyty, wyłuskają to, co chcieliśmy przekazać w poszczególnych wierszalinach. Myślę, że ukryte emocje dotrą do nich. Naszym zadaniem jest to, żeby angażować swojego słuchacza. „Prorok Ilja” jest do tego doskonałym narzędziem, bo jest to historia prawdziwa. Można ją znaleźć w Internecie. Wierszalinowcy odeszli. Zostali tylko ci, którym ta historia została przekazana, a której nie chcą rozprzestrzeniać. Warto pogrzebać w temacie i dotrzeć chociażby do książek Włodzimierza Pawluczuka, który wypunktował i świetnie opisał historię tej sekty. Warto to odkryć i poczytać także o ówczesnych społecznych trendach dookoła.

Uważasz, że black metal jest sztuką przeklętą?

Nowoczesność w black metalu jest dosyć mocno zarysowana. Coraz bardziej schodzi on na tematy społeczne, filozoficzne, intelektualne, co trochę mnie mierzi. Przeintelektualizowane teksty nie trafiają do mnie. Dla mnie black metal był, jest i będzie wojno-siermiężnym elementem muzycznym.

Jak oceniasz swoją muzyczną podróż/ewolucję?

Trzymam się skostniałej formuły black metalowej, bo z tym się urodziłem. Od czasu Hermh wykonuję ten rodzaj muzyki, bo czuję się w nim najlepiej. Twórczość rozwija się w naturalnym tempie. Z racji tego, że świat idzie do przodu, to łatwiej jest zaprzęgnąć pomysły wrastające w muzykę. Wydaje mi się, że pozbyłem się ograniczeń. Wyrwałem się z jarzma ortodoksyjności – że czegoś nie wypada, bo jest to powszechnie źle odbierane. Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu, bo jestem starszym człowiekiem, haha..

Domyślam się, że prócz polskiej trasy planujecie też zagraniczną, by promować nową płytę…?

Rozmowy trwają. Do tego, żeby działać pod nową nazwą, to najpierw musi wyjść nowa muzyka. Nikt nie będzie kupował kota w worku. Większe pole do popisu będziemy mieli wtedy, kiedy wirus Patriarkh zacznie się rozprzestrzeniać.

Traktujecie scenę jak teatr, własny, obwoźny kościół. Czy planujecie nagrać video promujące płytę, które będzie równie obrazowe jak koncerty?

Zdecydowanie tak. Obraz już jest gotowy. Pierwszy teledysk ujrzy światło dzienne 15 października. Przedstawimy historię związaną z Ilją, z nami, ze zmianą nazwy… trzy obrazki zebrane w całość.

Koncerty Patriarkh nadal będą utrzymywane w konwencji pielgrzymek?

Oczywiście. Już teraz zapraszam wszystkich na koncerty Nowy Wierszalin 2025. Pozytywnie zaskoczyła nas frekwencja podczas ostatniej objazdówki po Polsce. Ludzie przychodzili szczególnie chętnie, żeby z nami porozmawiać i wyrazić swoją opinię w temacie zmiany nazwy. Utwierdzili nas w przekonaniu, że bardzo dobrze zrobiliśmy i że ze względu na to zapewne pojawi się więcej ludzi przy okazji koncertów w następnym roku; że nie będzie tych kontrowersji. Pojawimy się na scenie wiosną – już z nową płytą i jako Patriarkh. Dużo radości daje nam zawsze odzew fanów nt. emocji i przemyśleń pojawiających się przy odsłuchu nowo wypuszczonego materiału. Podczas streamowania naszego koncertu w Krakowie, pozytywnie zaskoczyła mnie ilość komentarzy i wiadomości od fanów z całego świata, np. człowiek miał doła, bo rozstał się z dziewczyną, a nasza muzyka pomogła mu otworzyć się na miłość. Pokazywałem chłopakom jaki wpływ miał stream – dzięki niemu ludzie stwierdzili, że to jest ten moment, w którym mogą się uzewnętrznić i napisać do zespołu. Dla nas jest to zajebiste i budujące.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *