Death Denied – „Through Waters, Through Flames”

Bezpretensjonalnie, dziarsko i bez rozmieniania się na drobne. Łódzki Death Denied po czterech latach od „A Prayer to the Carrion Kind” (2018) w swojej stylistyce zmienili niewiele… I bardzo dobrze!

Bo to jeden z tych zespołów, który potrafi ogrywać gatunek w taki sposób, że ciężko nie tupać nogą w rytm kolejnych kawałków. Zresztą wydaje się, że wszystko co w mariażu heavy i southern metalu można było zagrać, to zostało już zagrane przez Zakka Wylde’a i jego świtę z Black Label Society. Z drugiej strony są na „Through Waters, Through Flames” takie momenty, kiedy strefa komfortu zostaje przekroczona, a oniemiały słuchacz może się zastanawiać, co też u diabła się właśnie wydarzyło – krzykliwy saksofon w „Nocturnal” genialnie wkomponował się w brzmienie chropowatych gitar budując rzecz przynajmniej nieprzeciętną; a „Concrete Catherals” rozświdorowany Hammondami Piotra Sikory, który nie tak dawno z inną southernującą ekipą tak czarował na „Busy Nights Hazy Days”, śle piękne ukłony w kierunku klasyków z Deep Purple.

Niejako tradycyjnie dla Death Denied pojawiają się psychodeliczne pejzaże (choćby „Nocturnal” czy „High Priestess of Down Low”) i wpływy thrash metalu, tak dobrze działające na poprzednich dwóch krążkach. Gdzieś tam wkrada się motoryka motocyklowego bluesa („Lesser Daemons”), gdzie indziej zawędrujemy w rejony sludge/doom metalowe podlane iście sabbathowym, apokaliptycznym klimatem.

Reklama

Zespół nie boi się na „Through Waters, Through Flames” zabawy co rusz racząc rozbudowanymi fragmentami instrumentalnymi nakręcanymi dobrymi riffami i gitarowymi solówkami. Abstrahując już od tych rdzawych, piaszczystych gitar, to solidną robotę wykonuje sekcja – Nestorko serwuje perkusyjne kanonady a bas Wincencjusza jest momentami naprawdę niski, tłusty i odpowiednio sponiewierany w kurzu. Powązka zwyczajowo fachowo zdziera gardło nierzadko schodząc w tony iście grobowe. Album nagrany w Nebula Studio i wyprodukowany przez Haldora Grunberga z Satanic Audio brzmi surowo i złowieszczo, jednocześnie nie przytłaczając momentów szaleńczych, heavy metalowych galopów tak dobrze nakręcających motorykę tego krążka.

Nowy materiał od łódzkiego Death Denied jest dobry – w takim samym stopniu jak dobre były „Transfuse The Booze” (2014) i „A Prayer to the Carrion Kind” (2018). Grupa choć potrafi pokombinować, to w tych pomysłach nie zapędza się w kozi róg, a raczej adoptuje je do ogranej stylistyki. W przeciwieństwie do taniego, podłego burbonu „Through Waters, Through Flames” wchodzi gładko i bez popity, również dlatego, że czuć w nim koncertowy żywioł. Świetne granie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *