Druga edycja Unholy Trio już za nami. W chorzowskim klubie Leśniczówka wystąpili kolejno: bielski Livgardet, Iscariota oraz gliwicka Gilotyna.
Unholy Trio vol.II to cykliczny festival organizowany przez Futrzaka w tym roku tylko dniu 6 stycznia. Wcześniej były to edycje trzydniowe. Na lineup tegorocznej edycji złożyły się występy zespołów Livgardet z Bielska Białej, Iscariota z Zagłębia oraz Gilotyna z Gliwic.
Iscariota zagrała w chorzowskiej Leśniczówce
W tym roku mija równe 10 lat od wydania pierwszej partii krążka Iscarioty „Historia życia„. Dlatego też zespół rozpoczął swój koncert utworami z tego właśnie wydawnictwa. W pewnym momencie Piotr Piecak wspomniał osoby, których nie ma już wśród nas i kolejne trzy numery zadedykowano Romanowi Kostrzewskiemu. Najpierw „Celtycki chłód”, w którym fragment na płycie został zaśpiewany przez Romana, a potem dwa covery: najpierw „Życie – pyk lufa – pyk” z repertuaru Alkatraz, a następnie „Diabelski dom cz. 1” z repertuaru KATa. Dalszy ciąg wypełniły utwory z kolejnych dwóch płyt Iscarioty. „Koleżanka szklanka” i „Judasz” z „Upadłego królestwa” oraz „Lodowa mgła” i „Nie pytaj mnie” z „Legendy„. Przed utworem „Nie pytaj mnie” Krystian Bytom wykonał kilkuminutowe, aczkolwiek efektowne solo na perkusji. Na koniec występu jeszcze jeden cover, a po nim zbiorowa fota z publicznością.






















Livgardet z Bielska Białej rozpoczęli Unholy Trio vol II
15 minut po 18 na scenie zainstalował się pochodzący z Bielska Białej Livgardet. Zagrali dość długo, bo ponad godzinę. Na repertuar koncertu złożyły się zarówno własne kompozycje, jak i covery. Wśród coverów znalazł się „Zdrajca metalu” z repertuaru Nocnego Kochanka.






















Gilotyna swym występem zamknęła Unholy Trio vol II
Przed występem Gilotyny doszło do bardzo niebezpiecznego incydentu z udziałem jednego z widzów. Wskutek tego incydentu ze sceny spadł wzmacniacz gitarowy, który na szczęście przeżył, dzięki czemu występ doszedł do skutku. A jeśli mowa o występie… był on najkrótszy z wszystkich trzech występów. Za to wizualnie dużo się działo na scenie i uwagę przykuwały charakteryzacje muzyków (sztuczna krew). W niektórych numerach wokalista, a potem także basista zapuszczali się w pogującą publiczność, dzięki czemu naprawdę dużo się działo.























