Zespół Wolf Spider to już legenda na rodzimej scenie metalowej. Grupa powraca do nas z nowym albumem „VI”. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was dość obszerny wywiad z Zespołem.
Mamy dla Was wywiad z polską legendą thrash metalu. Zespół, który był (i nadal jest) inspiracją dla wielu młodych grup. Chociaż swoje kroki na scenie stawiali ponad 35 lat temu, nadal mają siłę i charyzmę, żeby pokazać kły. Grupa powróciła do nas z nowym krążkiem, i jest gotowa by ruszyć na łów. Uważajcie, bo bardzo łatwo jest wpaść w muzyczną sieć bestii. O kim mowa? Przed Państwem: Wolf Spider (Wilczy Pająk). Zapraszamy do lektury.
1. Wolf Spider (Wilczy Pająk) to legenda polskiego thrash metalu. Zaczynaliście w latach 80 pod nazwą Wilczy Pająk. Potem jako Wolf Spider. Wydaliście znakomite albumy, które odbiły się echem po całym muzycznym świecie. I nagle cisza. Przepadliście na dwadzieścia lat. Pamiętam jak przed koncertem Acid Drinkers Popcorn (Dariusz “Popcorn” Popowicz, były gitarzysta Wolf Spider) powiedział mi, że „Pająki” się reaktywują. Średnio mu wierzyłam, ponieważ był to 1 kwietnia – Prima Aprilis. Ale faktycznie Powstaliście jak Feniks z przysłowiowych popiołów. Jaki był impuls do powrotu Wolf Spider? Jak wyglądał powrót zespołu po tak długim czasie?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Impulsem było spotkanie na 30 -leciu Turbo. Spotkaliśmy się wtedy prawie w oryginalnym składzie z 1985 roku. Do kompletu brakowało tylko Lecha Szpigiela. Był Jeff, Mańkover ,Goehs i ja. Pomysł powrotu był taki: pierwotny skład.
Niestety Tomek akurat wtedy dostał powołanie do reaktywy KNŻ i odpadł już w przedbiegach. Szpigiel jak to on- coś kręcił i zwodził nas. W końcu spytaliśmy Jacka Piotrowskiego, naszego trzeciego wokalisty, a on zgodził się natychmiast. Po przesłuchaniu paru drummerów, którzy wypięli wrotki, propozycję dostała Beata Polak, która po pierwszym entuzjazmie, po pierwszej próbie, też chciała uciec, ale jej już nie wypuściliśmy.
Praca nad materiałem przekrojowym czterech płyt nie należała do najłatwiejszych po tak długiej przerwie. Ja nie znałem części materiału, a co dopiero Beata, która nie znała go wcale. Próby do pierwszego koncertu w Blue Note w 2012 roku trwały blisko pół roku, po trzy razy w tygodniu! (kto ma dzisiaj czas na taką jazdę ?)
2. Byłam na jednym z pierwszych koncertów po reaktywacji z Jackiem Piotrowskim – pierwszym wokalistą zespołu. (Zdaje się, że był to koncert w szczecińskim Słowianinie). Dlaczego nie doszło do dłuższej współpracy w tym składzie?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Przyczyna była bardzo prosta. Jacek mieszka do pod holenderską granicą i pomimo bardzo dużej determinacji z jego strony i naszej zachęty logistyka, odległość i koszty niestety rozwaliły ten układ, a szkoda.
3. Od tego czasu na Waszym koncie pojawiły się dwa świetne albumy “V” i “VI”. Czy mimo upływu lat towarzyszy Wam to samo uczucie przy wydawaniu albumów? Czy dalej macie coś do powiedzenia w kwestii muzycznej jak i lirycznej? Czy porównując dwa ostatnie albumy do Waszych pierwszych dokonań, zmieniły się Wasze poglądy, estetyka, umiejętności i wrażliwość artystyczna?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Przy wydawaniu albumu zawsze są emocję, Czy kawałki zostaną dobrze przyjęte przez fanów, czy pomimo miliona poprawek Mańkovera w kwestii technicznej nagrań (to jest czubek) można by coś jeszcze poprawić itp. Jeżeli chodzi o przekaz to pytanie bardziej do Piotra i Jaśka- twórców tekstów i muzyki. Jeżeli chodzi o poglądy, to zawsze jest trudno pogodzić starych fanów z nowymi. Jak zrobić numer, który spodoba się obydwu grupom? Umiejętności zawsze pójdą do przodu jeśli tylko ćwiczysz wytrwale. Mając na uwadzę doskonałych młodych i starych muzyków na rynku, siłą rzeczy nie można jakoś drastycznie odstawać.
Beata Polak: Brałam udział w nagraniu tylko dwóch ostatnich albumów i muszę powiedzieć, że “szóstka” (“VI”) jest moim faworytem. Jest bardzo spójna muzycznie, a do tego bardzo odpowiadają mi wokale Jaśka. Mańkover wplótł wiele wątków progresywnych, co sprawia, że słucham tej płyty od początku do końca bez “przeskakiwania” utworów. Można by powiedzieć, że ta płyta jest bardzo dojrzała muzycznie – takie jest moje odczucie…
4. Czy zespoły, które są ukorzenione w latach 80., mają coś jeszcze do powiedzenia młodym pokoleniom? Czy mają na tyle dużą siłę przebicia, żeby zainteresować sobą nowe generacje fanów metalu? Jak wygląda przekrój wiekowy Waszych fanów?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Muzyka zawsze ma coś do przekazania zarówno dla młodych jak i starych fanów. Patrząc na reakcję na nowy materiał, zajebiście się grało, widząc młodszych, którzy na obecnej trasie z Dragonami świetnie się bawili. Zarówno na naszych koncertach jak i na Dragonach odbiór był mega. Przekrój wiekowy 13-65 lat.
Beata Polak: tak jak Maryś powiedział, przekrój wiekowy był różny, ale mnie najbardziej zaskoczyła ilość kobiet… nie dziewcząt, tylko dojrzałych kobiet, które przychodziły na koncerty i wychodziły zachwycone!
Mańkover: Myślę, że mimo wszystko, jak pokazują też nasze koncerty, muzyka jest ponadpokoleniowa – nie, że nasza, ale ogólnie.
Jeśli jest coś, co się podoba, to wiek słuchacza nie ma znaczenia. Widać, że część młodych ludzi zaczyna wracać do takiej muzy jak nasza, bo widzą w tym szczerość – gramy taką muzę, która wypływa z nas, a nie taką, która teraz jest na fali. Kiedy zaczynaliśmy grać w 1985 roku, ta muza nie była na fali – była buntem, w którym odnalazło się mnóstwo fanów. Dziś my jako Wilczy Pająk jesteśmy w trochę uprzywilejowanej pozycji – gramy siebie i nie musimy się z nikim ścigać. Myślę, że zawsze najważniejsze jest to, by trafić do ludzi ze swoją muzyką, ze swoim przekazem. Aby słuchacze chcieli uczestniczyć w tym, o czym opowiadamy. Nie chcemy grać muzyki, która się ma wszystkim podobać.
5. Graliście trasę po Chinach. Jestem bardzo ciekawa jak tamtejsi fani mocnych brzmień, odebrali polską legendę thrashmetalu.
Mariusz Przybylski “Maryś”: Bardzo byliśmy zaskoczeni, jak na pierwszym koncercie w Pekinie paru kolesiów śpiewało teksty z płyty „Drifting In The Sullen Sea”. Jeff miał dosłownie łzy w oczach. Pomimo preferencji Chińczyków bardziej do black lub death metalu, doskonale reagowali na koncertach. Mieliśmy wrażenie, że szacunek do bandu dużo większy niż w Polsce niestety.
6. Wróćmy do Waszego ostatniego wydawnictwa. Szósteczka (VI) to bardzo dobry technicznie album. Słucha się go z przyjemnością. Czuję w nim mocny powrót do korzeni. Szczególnie zainteresowała mnie barwa wokalna Waszego nowego wokalisty Janka Popławskiego. Dla mnie brzmi jak totalny oldschool! Jak wygląda Wasza współpraca? Czy Janek zadomowił się już w ekipie?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Janek to fenomen, pomimo młodego wieku doskonale czuje “old school” muzę. Jest bardzo uniwersalnym wokalistą i jest dobry przelot z nim. Jedyna jego wada to to, że gra w milionie projektów i jest trudno dostępny.
Mańkover: Jasiek z mojego punktu widzenia jest idealnym wokalistą – uczy się szybko i nie potrzebuje, nie wiadomo ilu prób, żeby wciągać kolejne kawałki. Jeśli jest pomysł na zagranie utworu, którego jeszcze nie śpiewał, mówi „spoko”, przyjeżdża na próbę i ryczy, jakby go sobie tylko odświeżył. Dzięki temu nie ma problemu, że dojeżdża aż z Warszawy, bo my na próbach możemy się skupić na detalach instrumentalnych. Koncertowo też wypada znakomicie.
7. Niestety nie miałam okazji złapać Was na trasie z nowym materiałem. Jak sprawdza się na żywo? Czy kopie metalowe tyłki?
Jasiek Popławski: Okazuje się, że kopie…i to mocno. Bałem się przez chwilę jak to będzie, bo materiał jest bardziej progresywny i mroczniejszy niż poprzednie płyty. Jest dużo momentów rozluźnienia atmosfery, ale okazuje się, że był to strzał w dziesiątkę. Chociaż przy takich utworach jak LSD i VII XV czuć, że publika może nie mieć czasu na złapanie oddechu.
Mariusz Przybylski “Maryś”: Pomimo naszych obaw- bo znowu przez pandemię i pracę nad materiałem nie było nas prawie trzy lata, to zaskakująco dobrze metalheady napierdalały pod sceną. To daje potężnego kopa nam- muzykom Po wielu próbach, nerwach, spinach, to jest po prostu nagroda.
8. Czy macie jakieś plany na przyszłość? Czy chcecie obrać jeden kierunek i trzymać się go kurczowo, czy może czekacie na to, co przyniesie nowy dzień?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Ostatnio Mańkover w połowie trasy powiedział, że czas na nową płytę, mam nadzieję, że powstanie trochę szybciej niż za następne 7 lat. A rynek muzyczny i trendy trzeba cały czas obczajać, bo konkurencja nie śpi.
Jasiek Popławski: Fajnie by było powoli myśleć nad nowym materiałem, ale czas pokaże, co się wydarzy. Mamy do dokończenia trasę promującą album i na ten moment skupiamy się tylko na tym. Na pewno wolelibyśmy pójść za ciosem niż czekać kolejne kilka lat na nową płytę.
9. Wolf Spider jest przykładem zespołu, który doskonale wie, co robi. Jest świeży, ale nie zapomina swoich muzycznych korzeni. Czy macie jakieś wskazówki dla muzycznych świeżaków? Dla tych, na przykład, którzy zakładają swoje zespoły w tej chwili. Jakiś zespołowy “Dekalog”?
Mariusz Przybylski “Maryś”: Po pierwsze napierdalać i to tak do 10, a na poważnie to nie zniechęcać się, przygotować perfect materiał i włazić wszędzie gdzie się da, atakować internet, na co my za bardzo czasu nie mamy oraz umiejętności. Szlifować kompozycje, bo wielokrotnie słyszałem młode kapele świetnie wypierdalające, ale kompozycyjnie wypadały słabo, na przykład tzw. zajeżdżanie dobrego riffu jest nagminne, a to pierwszy symptom nudy w utworze.
Mańkover: Taki frazes – – my po Metalmanii 86 w plebiscycie publiczności, organizowanym przez radio, znaleźliśmy się na ostatnim miejscu – nie powiem, podcięło mi to skrzydła – ale na krótko – to był kubeł zimnej wody, dzięki któremu w kolejnym roku udało nam się odnieść sporo sukcesów.