Tym razem propozycje filmowe gdzie muzyka jest poniekąd głównym bohaterem, niekoniecznie mamy muzyków, sensowną fabułę, inteligentny scenariusz, efektowną grę aktorską ale mamy naprawdę dobry soundtrack – często to właśnie ratuje te filmy pospołu z dużą porcją nostalgii.
Oto kolejne sześć filmów komediowych z muzycznym akcentem – odcinek trzeci. Sugestie filmowe na weekend bez koncertów.
1989 „BILL & TED’S EXCELLENT ADVENTURE” – niezbyt lotny dowcip ale idealne na odmóżdżenie
Jeżeli naprawdę nudzisz się człowieku, albo masz sentyment do filmu z lat szczenięcych tudzież fiksację na punkcie high school movies polecam. W filmie pojawia się George Carlin, jest oczywiście Neo – znaczy Keanu Reeves zanim stał się nieprzytomnie sławny po byciu ludzką bateryjką w Matrixie.
Fabuła absurdalna – 17-letni kumple Bill i Ted niezbyt oryginalnie marzą o sławie i podbijaniu świata muzyką ich kapeli Wild Stallions. Problemem w realizacji pięknych planów jest nie brak szatańskiej kostki, nie wywalenie któregokolwiek z nich z zespołu, ale… egzamin z historii. Ted trafi do szkoły wojskowej jeżeli obleje egzamin, zespół przestanie istnieć, a hajsy, fejm i napalone fanki ominą ich świetlaną przyszłość. Nagle pojawia się tajemniczy nieznajomy, który jako pomoc oferuje chłopakom podróże w czasie i tak Bill i Ted poznają osobiście Czyngis-Hana, Bethoveena, Napoleona, Freuda i Abrahama Lincolna.
Zobacz również: Komedie o muzyce i muzykach razy sześć – część II.
1991 „BILL & TED’S BOGUS JOURNEY” – jeżeli naprawdę nudzisz się człowieku, tak – jest część druga.
Roboty sobowtóry wysłane z przyszłości zabijają Billa i Teda, aby zmienić przyszłość i nie dopuścić do tworzenia muzyki ich zespołu Dzikie Ogiery, czy tam Wild Stallions. Ziomy trafiają do piekła, ale Śmierć zgadza się zagrać o ich życie, przegrywa coś około 6 razy, w tym w statki. Bill i Ted lądują w niebie, gdzie Bóg nie mając nic lepszego do roboty daje im do pomocy największego wynalazcę wszechświata z którego pomocą konstruują dobre roboty, które pokonują złe roboty… i zespół Dzikie Ogiery wysyła swoje przesłanie w świat ratując go… serio. Fakt, oglądanie Keanu Reevesa w roli głupkowatego małolata może komuś sprawiać nieco sadystyczną przyjemność.
Zobacz również: Komedie o muzyce i muzykach razy sześć – część III.
2020 „BILL & TED FACE THE MUSIC” – jeżeli naprawdę, ale to naprawdę nudzisz się człowieku, tak – jest część trzecia ciągłego powtarzania słów „excellent” i oczywiście „dude”
Idealnie utrzymany w konwencji, równie zabawny i głupkowaty jak jego poprzednie części sprzed dekad. Dwaj niedoszli stetryczali rockmani i tatusiowie przy okazji, wciąż próbują nagrać hit, który wypełni ich przeznaczenie. W kolejnej historii chłopaków spotykają: Thomas Edison, Sebastian Bach Jimi Hendrix, Mozart, Konfucjusz i znowu roboty. Tym razem Keanu Reeves jest już sławny po Matrixie.
Zobacz również: Komedie o muzyce i muzykach razy sześć – część IV.
Co do Keanu Reevesa to całkiem serio, jego band DOGSTAR wraca na scenę po 20 latach od ostatniego występu. Skład uzupełniony o gitarzystę Breta Domrose’a i pałkera Roba Mailhouse’a ma wystąpić już w maju na festiwalu w Kalifornii.
1992 „WAYNE’S WORLD” – z perspektywy czasu jakoś mniej zabawny niż kiedyś, pozostaje klasyczna scena headbangingu w aucie pod „Bohemian Rhapsody” i patologiczne nadużywanie słowa „excellent”.
Odpalając „Wayne’s World” spodziewaj się głupiej komedii – nieco głupszej niż przy pierwszym obejrzenie ileś tam lat temu. Film jest inspirowany parodią lokalnej telewizji kablowej i show „Saturday Night Live” z tym że „Wayne’s World” powstaje w wyłożonej boazerią piwnicy prowadzącego Wayne’a Campbella (Mike Myers), który mieszka w domu z rodzicami. Pomocnikiem Wayne’a jest Garth Algar (Dana Carvey), operujący mózgiem 7-latka. Oboje przeprowadzają wywiady z dziwnymi gośćmi, ślinią się nad plakatami swoich ulubionych modelek i modlą do bogów metalu.
Fabuła nie jest tutaj najważniejsza – to tylko linka na której wywieszone są niczym suszące się gacie czasami naprawdę zabawne dialogi, a całość służy potwierdzeniu szlachetnych prawd ogólnych, że nie wszystko należy przeliczać na hajsy. Wizualnie podnosi film Tia Carrere, Foxy Lady zajmująca niezwykle uwagę Wayne’s, poza tym jako atrakcje obsady: Robert Patrick jako T-1000, Alice Cooper jako Alicja Cooper, Meat Loaf jako bramkarz w klubie, Al Bundy tfu! Ed O’Neill, Rob Lowe i nawet Lara Flynn Boyle.
1993 „WAYNE’S WORLD 2” A tak, była też druga część…”Party on” i „Excellent” nieprawdaż?
Fani rock and rolla, Wayne Campbell i Garth Algar, prowadzą teraz swój ogólnodostępny program telewizyjny Wayne’s World w opuszczonej fabryce i jednocześnie nowym domu Wayne’a jarając się zbliżającym koncertem Aerosmith i passami All Acces.
Wayne ma sen, w którym spotyka Jima Morrisona i „dziwnego nagiego Indianina” na pustyni, gdzie Morrison przekonuje Wayne’a, że jego przeznaczeniem jest zorganizowanie dużego festiwalu muzycznego – co oczywiście jest excellent do realizacji pomysłem i pod szyldem „Waynestock” próbują skaptować do lineupu Aerosmith, Pearl Jam i Van Halen tylko jakoś bilety nie idą, więc w kolejnym pustynnym śnie Morrison mówi, że zespoły nie przyjdą i liczy się tylko to, że spróbowali. Potem parodiują finał Thelmy i Louise, zjeżdżając samochodem z klifu, a Morrisom moralizuje, że dorosłość wymaga wzięcia odpowiedzialności przy jednoczesnej umiejętności czerpania radości z życia. Jest też panna z pierwszej części i kilka dobrze znanych nazwisk do dekoracji: Christopher Walken, Kim Basinger, Drew Barrymore, Charlton Heston, Jay Leno, Heather Locklear i kompletny skład Aerosmith.
2011 „RONAL BARBAREN”
Na finał pasująca poziomem humoru i skomplikowania fabuły duńska krecha, której opis zaczyna się od „In the land of Metalonia, the demon Zaal is defeated by Kron, the world’s mightiest hero.” idealna dla fanów MANOWAR znaczy. W wersji duńskiej słychać głosik Brigitte Nielsen, natomiast w anglojęzycznie udzielał się sam Dee Snider.