Muzyczny roller coaster. Accept the unaccepted [WYWIAD]

Humanoid jest bytem do złudzenia przypominającym człowieka. Współczesna kultura zna wiele przykładów humanoidów – Hobbici, elfy, Spock (najsłynniejszy Wolkanin), czy chociażby Chewbacca. Jak realne jest ich wkroczenie do rzeczywistości? Możecie przenieść się myślami do tego świata fantazji (przynajmniej na ten moment), w którym rozbrzmiewa heavy metal spod znaku Accept z Markiem Tornillo na wokalu.

Jaki jest sekret Accept na pozostanie tyle lat na scenie i dawanie czadu?

Mark: Przede wszystkim jest to zajebiste uczucie. Jestem częścią spuścizny i Accept jest bytem, który w dalszym ciągu potrafi nagrywać płyty i wyruszyć w trasę koncertową. Publiczność jest niesamowita. To fani sprawiają, że czujemy się wyjątkowi i chcemy dalej ciągnąć ten wózek. Czerpiemy od nich energię. Bez nich granie nie miałoby sensu. To błogosławieństwo. I o to w tym wszystkim chodzi. 

Andy Sneap ma na swoim koncie współpracę z wieloma topowymi zespołami. Co odróżnia go od pozostałych? Ostatnio spotkałam się z opinią, że producenci w rzeczywistości mają niewielki wkład w powstawanie albumu.

Mark: Po pierwsze Andy Sneap to naprawdę zajęty facet, hehe… nagrywa płyty, a aktualnie przebywa na trasie z Judas Priest. Jest rozchwytywany, bo jest dobry w tym, co robimy. Ma dobry słuch i niesamowite umiejętności jako inżynier dźwięku. Nie jest gościem, który tylko siedzi za konsolą i wciska guziki. Jest skoncentrowany na muzyce i tym, co sprawi, że będzie brzmieć lepiej. „Humanoid” jest szóstym albumem, który nagrałem z Andy’m. Uwielbiam gościa. Ma strategię, której lubi się trzymać i która jest skuteczna. Wolf jest wymagający. Andy jest.. bardzo mądry. Siada wygodnie i słucha muzyki. Jeśli wychwyci coś, co mu się nie spodoba, nam to wskaże. Zazwyczaj jesteśmy w stanie znaleźć lekarstwo na tę muzyczną skazę. Musisz być w stanie przyjąć na klatę konstruktywną krytykę. Inaczej zachowasz się jak dziecko, które strzela focha. To byłoby głupie. Każdy z nas daje z siebie wszystko, żeby stworzyć możliwie najlepszą wersję albumu.

Obecnie technologia daje możliwości tworzenia materiału pomimo dużej odległości dzielącej członków zespołu. Czy myślisz, że dzięki temu uniknęliście kilku spięć, które mogłyby powstać przy bezpośrednim kontakcie?

Mark: Aktualnie większość zespołu znajduje się w Nashville. Ja mieszkam w New Jersey, Wolf w Niemczech, Andy w Anglii. Zebraliśmy się w Nashville, żeby nagrać album. Doszliśmy do takiego etapu na naszej linii czasowej, że dobrze się dogadujemy. Nawet jak wyjeżdżamy w trasę, to ma żadnego negatywnego nastawienia czy wybuchów ego. Podobnie było też przy okazji nagrywania każdego z albumów. Kiedy też lepiej poznajesz ludzi, z którymi pracujesz, to realizowanie wspólnego projektu staje się łatwiejsze.

Co było Waszą inspiracją przy powstawaniu „Humanoid?” 

Mark: Potrzeba stworzenia nowego albumu, hehe. To oraz bieżące sprawy na świecie. Zawsze opisujemy temat, który pojawia się w naszej codzienności. Sztuczna inteligencja i to, jaki obierze kierunek, jest teraz na tapecie. „The Reckoning” opowiada o wszystkim złym, co dzieje się na świecie. Poruszamy też tematy, które bezpośrednio nas dotykają, jak chociażby w „Ravages of Time”. Każdy robi się starszy i nie za bardzo jesteśmy w stanie cokolwiek z tym zrobić. Pewnego dnia patrzysz w lustro i myślisz sobie „cholera jasna… kim jest ten starzec?”. AI to tylko narzędzie stworzone przez ludzi i to oni za nim stoją. Straszne jest to, co mogą z tym zrobić i w jakim celu użyć. Dla dobra ludzkości? A może tylko dla wzbogacenia się? Jakie będą tego konsekwencje? Wszystko się jeszcze okaże.

A co sądzisz o programach AI tworzących muzykę?

Mark: Nie podobają mi się. Nigdy nie korzystałem z takowego. Jestem analogowym człowiekiem. Nie chcę mieć z tym nic do czynienia. Słyszałem nagrania w 100% stworzonych przez sztuczną inteligencję. Jak pozostać na czasie, skoro komputer może zająć twoje miejsce? To tyczy się każdej dziedziny – nie tylko muzyków. Co się stanie, kiedy sztuczna inteligencja uzna, że nie jesteśmy już potrzebni?

Chyba dziś nie zasnę…

Mark: Co nie? Hehe…

…czy takiej muzyce czegoś brakuje?

Mark: Żywej interwencji i tego, kto ją zagra właśnie na żywo. Czy na scenę wyjdzie banda robotów? Niezbyt zachęcająca propozycja. Jak dla mnie jest to oszustwo.

Reklama

Eksperymentowaliście przy pisaniu i nagrywaniu nowej płyty?

Mark: Nie robiliśmy jakich diametralnych zmian czy eksperymentów. Staraliśmy się brzmieć jak Accept. Nasza formuła się sprawdza. Eksperymentowaliśmy przy czymś, co zostanie wydane jako bonus track. Na razie nie mogę o tym mówić. Będzie to cover, a Accept – oprócz „I’m a Rebel” – nie nagrywa coverów. I tak już za dużo powiedziałem… ale byłabyś bardzo zaskoczona.

„Humanoid” brzmi, jakby napisanie go było łatwizną. Dobrze się go słucha, posiada swoje warstwy, a utwory nie są kopiami samych siebie, co czyni go interesującym.

Mark: Do tej pory wypuściliśmy trzy utwory pochodzące z „Humanoid”, który jest muzycznym roller coasterem. Zaczyna się ciężko. Liryki zmuszą cię do myślenia – na chwilę spowolnisz, by za chwilę znowu polecieć do góry. Całość dobrze ze sobą współgra. Tego trzeba posłuchać!

Podjęliście się jednak tematu, który jest oklepany. „Frankenstein” w wykonaniu Accept to – pomimo kilku minut trwania – wielopłaszczyznowa historia, można by rzec – opisująca dylematy wielu ludzkich istnień.

Mark: Można powiedzieć, że „Frankenstein” jest dziełem przypadku. To był tylko tytuł roboczy. Uwe i Wolf stworzyli muzykę. Staraliśmy się znaleźć inny tytuł dla tego utworu, bo – jak powiedziałaś – temat był już wielokrotnie poruszany przez artystów. Stworzyliśmy kilka wersji, ale żadna z nich nie miała tego samego uderzenia. Powróciliśmy więc do idei Frankensteina. Spróbowałem przedstawić historię z perspektywy potwora, bo tego nikt się nie podjął. Wszyscy skupiali się na doktorze i jego geniuszem ociekającym krwią. Nikt nie zapytał Frankensteina czy chce powrócić do żywych w innym ciele! Oto jestem. Obudziłem się i nie mam pojęcia, kim do cholery jestem. Wszyscy mnie nienawidzą. Co do licha? Frankenstein cieszy się, że żyje. Wracając do sztucznej inteligencji (bo to jest wspólny mianownik z historią Frankensteina) – są ludzie, którzy wykorzystają ją w szczytnych celach, ale są i tacy, którzy obrócą ją przeciwko ludzkości.

Z kolei „Ravages of Time” to piękna i zarazem smutna piosenka. Brzmi jednak jak pożegnanie. Mamy się o co martwić?

Mark: Nie. Nigdzie się nie wybieramy. Obiecuję! „Ravages of Time” jest odbiciem śmiertelności. Wszyscy się starzejemy. Co z tym zrobisz? Trzeba to zaakceptować i dbać o siebie. Czas upomni się o każdego.

…nie stosujesz teraz żadnej z gier myślowych? [„Mind Games” – 7 utwór z płyty „Humanoid”]

Mark: Nie. „Mind Games” opisuje koszmary nocne kiedy obejmuje cię paraliż, bo goni cię jakiś potwór. Mózg robi ci wtedy niespodziankę i nie możesz się obudzić, chociaż bardzo tego chcesz.

Jaki jest Twój ulubiony drink?

Mark: Tequila. Dobra tequila, a nie taka, która gwarantuje kaca, przez którego czujesz się pół-żywy. No i dobre piwo! „Straight Up Jack” nie jest tyle o piciu, ale o braku emocji. Nie potrzebuję żadnego nonsensu w życiu. Do tequili zaś nie potrzebuję limonki ani soli, czy nawet lodu! Druga zwrotka jest obrazem opowiadanej przez kogoś historii. Można przejść od razu do sedna bez poruszania jakichś zupełnie niepotrzebnych wątków pobocznych. Powiedz co masz do powiedzenia i miejmy to już za sobą. Podaj mi konkrety!

Myślisz, że „Humanoid” odniesie sukces jak poprzednie albumy?

Mike: Taką mam nadzieję. Póki co zbieramy pozytywne opinie. Napalm Records też podchodzi do tego z ogromnym entuzjazmem. Zobaczymy. Trzymajcie kciuki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *