Brutalność ulicznego życia, przerażające sceny z rzeczywistości w USA, a do tego crossover w najczystszej postaci – przeplatanka rapu, metalu oraz hardcore’u.
Body Count to już legenda i jeden z tych zespołów, które udowadniały, że lata 90. nie były dla zamkniętych ludzi. Trzy krążki grupy nieźle namieszały w ostatniej dekadzie XX wieku, ale mimo licznych trudów (trzech z siedmiu oryginalnych członków formacji umarło) reaktywowali się i wciąż szatkują słuchaczy.
Body Count zagrali w Gdańsku
Body Count powstało w 1990 r. w Los Angeles. Ice-T – wówczas już uznany w świecie hip-hopu – postanowił połączyć siły z przyjacielem, Erniem C, z którym dzielił zamiłowanie do ciężkiej muzyki. Grupa nie musiała czekać na popularność zbyt długo. W 1991 r. została przedstawiona światu na kultowym już festiwalu Lollapalooza, gdzie Ice-T zaprezentował set połowicznie złożony z solowych utworów, a połowicznie z Body Count. To zasiało ziarno, a dalej nastąpił efekt kuli śnieżnej.
Jeszcze przed premierą debiutanckiego albumu (zatytułowanego po prostu nazwą kapeli) wiele kontrowersji wywołał kawałek „Cop Killer”, będący krytyką policjantów nadużywających swojej władzy z USA. Ostatecznie piosenka, mimo że klasyczna aż do dziś, nie trafiła na krążek, bo odciągała uwagę od reszty jego zawartości. Tym niemniej album przyjął się świetnie i zdobył złotą płytę w Stanach Zjednoczonych oraz w Niemczech.
Koncert Body Count w Gdańsku
Wieczór 5 czerwca w Gdańsku na długo zostanie w pamięci fanów ciężkiej muzyki. W ramach Warm Up Day, Body Count zaprezentowało się w pełnej krasie, dostarczając publiczności niesamowitych emocji i przyprawiając o gęsią skórkę nawet najbardziej doświadczonych koncertowych wyjadaczy.
Już od pierwszych dźwięków było wiadomo, że to nie będzie zwykły koncert. Ice-T, z charakterystycznym dla siebie charyzmatycznym podejściem, od razu złapał kontakt z publiką. Ernie C zaserwował potężne riffy, a reszta zespołu nie pozostawała w tyle, tworząc ścianę dźwięku, która dosłownie wgniatała w ziemię.
Występ Body Count był brutalny w najlepszym tego słowa znaczeniu. Teksty pełne surowych, realistycznych opisów życia w Ameryce, brutalność riffów i potężne perkusje tworzyły niezwykłą atmosferę. Ice-T nie bał się poruszać trudnych tematów, jak przemoc czy nierówności społeczne, co dodawało koncertowi autentyczności.
Publiczność w Gdańsku pokazała, że wie, jak się bawić. Od pierwszych taktów do ostatnich bisów, tłum był w pełni zaangażowany, tworząc ogromne pogo pod sceną i śpiewając razem z zespołem. Energia była nie do opisania, a wspólna zabawa pod sceną zjednoczyła fanów w jednym wielkim muzycznym uniesieniu.
Koncert Body Count na Warm Up Day w Gdańsku to wydarzenie, które długo będzie wspominane przez tych, którzy mieli szczęście w nim uczestniczyć. Brutalność ulicznego życia w połączeniu z muzycznym talentem i charyzmą Ice-T stworzyły niezapomniane widowisko. Body Count pokazało, że mimo upływu lat, wciąż potrafią dostarczyć publiczności potężną dawkę energii i emocji.









