„Na pełnej k…e od startu”. Shadohm o trasie Nowy Wierszalin 2025 [WYWIAD]

Już w lutym 2025 roku rusza długo wyczekiwana trasa Patriarkh – Nowy Wierszalin 2025, która zapowiada się jako jedno z najciekawszych wydarzeń na polskiej scenie metalowej. W roli bezpośredniego gościa na całej trasie zobaczymy Shadohm – zespół, w którego skład wchodzą doświadczeni muzycy znani m.in. z Patriarkh, It Follows i Hore.

Zanim jednak ruszą w trasę, porozmawialiśmy z Adrianem „Klamą” Meissnerem oraz Rafałem „Tarlachanem” Łyszczarzem. Jak przygotowują się do koncertów? Czego mogą spodziewać się fani? I co sprawia, że Nowy Wierszalin 2025 będzie trasą, której nie można przegapić? Zapraszamy do lektury wywiadu!

Shadohm to w miarę nowa nazwa na polskiej scenie metalowej, ale za nią kryje się ogromne doświadczenie. Jak Wasza przeszłość wpłynęła na brzmienie i tożsamość zespołu?

Klama: Hej wszystkim, na pewno wszelkie projekty, w których braliśmy udział, zwiększyły świadomość pewnych ruchów, decyzji, które ukształtowały każdego z Nas. Spotkaliśmy się w odpowiednim czasie, kiedy każdy potrzebował wyjść poza swój własny schemat i oto jesteśmy- Shadohm.

Rafał: Myślę, że pomysł na taki zespół kiełkował w głowie każdego z nas, oczywiście w różnym stopniu, ale z tyłu głowy była myśl, żeby dotknąć muzycznie rejonów, które w Polsce jednak nadal są niszą. Było to swego rodzaju ryzyko, bo skoro podobnego grania u nas nie ma, to czy jest na to rodzimy słuchacz? Jak się, póki co okazuje, trafiamy w gusta rodaków, a nawet i poza granice naszego kraju nasza muza dociera powoli do świadomości słuchaczy.

W moim przypadku współczesne brzmienia towarzyszą mi od lat, mam parę zespołów w top swoich odsłuchów, które mocno inspirują nasze brzmienie, niewątpliwie wpływa to na mój styl gry czy występów, co zapewne słychać w nagraniach i na koncertach. Z drugiej strony wcześniejsze wojaże na scenie z innymi projektami, jak i praca przy technice scenicznej, pozwoliły mi nabrać doświadczenia, obycia i spokoju na scenie, która jest w tym momencie właściwie bardziej naturalna niż bycie na publice. Shadohm od początku może korzystać ze wszystkiego, czego wszyscy nauczyliśmy się już wcześniej, co daje nam bardzo dobry start.

Trasa NOWY WIERSZALIN 2025 to kolejna okazja, by zagrać wspólnie z Patriarkh (eks-Batushką). Jak oceniacie współpracę z tym zespołem i jak wyglądały Wasze wcześniejsze wspólne występy?

Klama: Świetnie, metalowe środowisko koncertowe słynie z braku litości.
Wierzcie mi lub nie, jeżeli jesteś wykończony, a do tego Twoje otoczenie w busie/nightlinerze/backstage’u to banda debili to nie ma w tym nic przyjemnego.
Ale nie w przypadku Patriarkh, to świetna ekipa z, którą osobiście nigdy nie miałem zwady, a trudno u mnie z tym (hehe). Jeżeli chodzi o wspólne występy, czyli dwie ostatnie trasy z 2024, brak zastrzeżeń.

Rafał: Może nie wszyscy czytelnicy znają nas na tyle, żeby o tym wiedzieć, ale jestem również częścią zespołu Patriarkh, więc ciężko być może mi być obiektywnym, oceniając ekipę, z którą zagrałem już grubo ponad setkę koncertów, z perspektywy supportu. Nasze wewnętrzne relacje bardzo sprzyjają takim sytuacjom, jak część ekipy grająca w supporcie, przywykliśmy wszyscy do tego, a jesteśmy też bardzo zżyci ze sobą, więc tak naprawdę dostajemy od pozostałych kolegów z Patriarkh ogromne wsparcie i wyrozumiałość. Jest to co prawda dość męczące zagrać dwa koncerty jednego wieczoru, szczególnie biorąc pod uwagę, jak dużo fizycznie z siebie dajemy na show Shadohm, ale ostatecznie występy są od siebie tak różne, że godzimy to bez większych problemów, grając podwójne koncerty wyłącznie weekendowo. Czy byłoby tak samo łatwo gdybyśmy mieli zagrać pełną trasę, przykładowo po Europie, gdzie dwa koncerty trzeba by było zagrać co wieczór przez 20-25 dni? Zapewne wręcz przeciwnie, ale znając nasz upór, zapał i pracowitość – dalibyśmy radę bez większego zająknięcia.

Jaki wpływ na Waszą popularność miała możliwość koncertowania u boku tak uznanego zespołu jak Batushka?

Klama: Na pewno jest to ogromny booster dla kapeli, która niejako debiutuje swoim krążkiem, bez dwóch zdań.
Dodam jedynie, że osobiście nie rozpatruje tego jeszcze w kategorii “popularności”, ponieważ żeby ją rzeczywiście zdobyć i utrzymać to trzeba się najeździć i nagrać dla tej wiary pod sceną co aktualnie się dzieje, więc zepnę to klamrą – Pracujemy na szacun i posłuch Nam należny.

Rafał: Tak naprawdę dowiemy się, jaką nasz zespół Shadohm ma popularność, dopiero grając tzw. “swoje” koncerty, gdzie to my zaprosimy supporty i będziemy zamykać wieczór. Na razie tyle, co widać pod sceną, to że wielu ludzi czuje to co gramy i potrafią wpaść na kilka koncertów podczas jednej trasy, specjalnie przyjeżdżając odpowiednio wcześniej, żeby obejrzeć również nasz występ, a nie dopiero Patriarkh.

Ogromnym plusem, jaki czujemy, zdecydowanie jest fakt, że sporo osób przychodzi z ciekawości już na nas zobaczyć, co to właściwie za ekipa, którą Patriarkh (lub jeszcze w zeszłym roku Batushka) zabrał w całą trasę, dzięki czemu docieramy do wielu nowych słuchaczy, a biorąc pod uwagę jednak rozpiętość gatunkową między nami, być może docieramy też do ludzi, którzy inaczej w ogóle by o nas nie usłyszała.

Wasz debiutancki album „Through Darkness Towards Enlightenment” prezentuje szeroką paletę stylistyczną. Jak wybieracie utwory, które najlepiej sprawdzą się podczas koncertów na żywo?

Klama: Póki co nie mamy wyboru de facto, ponieważ na ostatnich dwóch trasach graliśmy cały debiut od 1 do ostatniego numeru.

Rafał: Dokładnie tak jak Klama powiedział, gramy na żywo, póki co, dokładnie to, co zostało wypuszczone dla naszych słuchaczy na streamingu. Jedyny wyjątek to był koncert w listopadzie 2024 przed Vltimas, kiedy to zagraliśmy utwór Bleak Smile jeszcze przed publikacją, a nawet nagraniem teledysku do niego.

Wynika to głównie z tego, że co prawda zarysów utworów mamy bardzo dużo, tak jeśli podejmujemy decyzję, że dany szkic ma potencjał stać się pełnoprawnym numerem, dokańczamy go z nastawieniem pełnego wykorzystania. Naszym celem jest mieć solidne numery od początku do końca bez zapychaczy, a jesteśmy wszyscy dość krytyczni, więc wcześnie wyłapujemy czy kompozycja jest warta uwagi, czy powinna wrócić do szuflady ze szkicami i czekać na lepszy czas, kiedy ją dokończymy.

W momencie, kiedy będziemy musieli wybierać tylko część repertuaru, choćby ze względu na przydzielony nam czas trwania show, wykorzystując doświadczenie z innych naszych projektów, złożymy sobie kilka propozycji setlisty i ocenimy, jak się tego słucha w takiej całości. Ten czas nadejdzie, ale jest to jeszcze dla nas zew przyszłości.

Jak publiczność przyjęła Waszą muzykę na trasie Czarna Pascha? Czy macie nadzieję na jeszcze większy entuzjazm podczas NOWEGO WIERSZALINA?

Klama: Na pewno było spore zdziwienie, że zespół prezentujący taki rodzaj soundu supportuje wtedy jeszcze Batushkę. Osobiście uważam, że na obu trasach dowieźliśmy rolę zespołu “rozgrzewającego” ekipę pod sceną. W Polsce upływa sporo czasu, zanim do ludzi dotrze lub pozwolą sobie samemu powiedzieć, że istnieje band w ich kraju, który faktycznie robi niezły sajgon pod sceną.
Mam nadzieję tym samym, że od debiutu 8.03.2024 Nasza muza dotarła tam, gdzie jeszcze nie była i ściągnie niemałą rzeszę koncertowych napierdalaczy, których osobiście uwielbiam.

Rafał: Sami, jadąc w pierwszą część trasy Czarna Pascha, byliśmy ciekawi, jak będziemy odebrani przez słuchaczy, jakby nie patrzeć, ekstremalnego metalu. Bądź co bądź, był to też nasz całkowity debiut na żywo, jako Shadohm. Nikt wcześniej nie miał okazji zobaczyć naszego koncertu, a my mieliśmy za sobą razem jedynie próby. Całe szczęście, chyba energia, jaką z siebie dajemy na scenie, porwała naprawdę dużą część publiki od pierwszych dat marcowych koncertów Czarnej Paschy i wiele twarzy wiedzieliśmy później na kolejnych naszych występach w różnych miastach Polski. To naprawdę dodaje skrzydeł – widzieć, że ktoś pojechał za tobą do innego miasta, żeby kolejny raz posłuchać na żywo i obejrzeć jak dajesz z siebie 100%.

Na pewno podczas trasy Nowy Wierszalin chcielibyśmy znowu zobaczyć twarze, już w tym momencie naszych fanów, którzy kolejny raz chcą zobaczyć nas więcej, niż tylko raz podczas trwania tej trasy, a zarazem mamy nadzieję, że fakt istnienia takiego zespołu, jak Shadohm, zagościł już w świadomości fanów metalu w Polsce i będą oni mieli ochotę wpaść na koncert i zobaczyć jak nasza muzyka broni się na żywo.

Jak przygotowujecie się do intensywnej serii koncertów? Czy macie jakieś rytuały przed wyjściem na scenę?

Klama: Dla mnie jako wokalisty moje rytuały rozpoczynają się około 2 miesiące przed trasą by przyzwyczaić ciało, jelita, gardło oraz mental do czasu, który jednak jest wycieńczający, a przed samym wejściem na scenę jest dla mnie uspokajanie oddechu i szeptanie do siebie – “Na pełnej kurwie od startu, na pełnej od startu!”

Rafał: Zacznę od banału jakim jest regularne granie repertuaru, który będziemy wykonywać na trasie. W moim przypadku zazwyczaj zaczyna się to już od wprowadzenia zmian w moich gitarowych presetach, dokręcenia tracków, z którymi gramy, jeśli jest taka konieczność, a później już “tylko” powtarzanie grania całego setu w domu przy komputerze do znudzenia – czyli do momentu, w którym znów materiał jest we krwi i w palcach tak mocno, że mogę zagrać koncert nawet nieprzytomny. Oprócz tego, jako że zazwyczaj po trasach staram się pozwolić sobie na choć trochę luzu i odpoczynku, tak szybko wracam do swojej rutyny żywieniowej ćwiczeń fizycznych, żeby na scenie móc z siebie dać wszystko i nie łapać co chwilę zadyszki. Im bliżej jesteśmy wyjazdu w trasę, tym bardziej trzymam się tych postanowień, żeby być w jak najlepszej formie.

A tuż przed wyjściem na scenę? Cóż, moim rytuałem chyba jest zrobienie przepinki i linechecku, ale to już tak naprawdę zboczenie zawodowe. Lubię wyjść na scenę wiedząc, że wszystko działa jak należy, a póki nie jeździmy z całym sztabem techniki Shadohm, najpewniej czuję się wchodząc przed koncertem na scenę i sprawdzając wszystko sam. Zazwyczaj pod koniec występu zespołu, grającego przed nami, zrobię małą rozgrzewkę fizyczną i rozciąganie, żeby nie nabawić się kontuzji od machania całym kręgosłupem, chwilę rozgrzeję palce na gitarze i wchodzę na scenę na przepinkę.

Potem już tylko zostaje ubranie się w strój sceniczny, zbicie “żółwika” z chłopakami i wczucie się w klimat występu podczas intra, reszta dzieje się sama.

Co najbardziej ekscytuje Was w trasie NOWY WIERSZALIN? Czy któreś z miast z zaplanowanej trasy jest dla Was szczególne?

Klama: Możliwość spotkania się w takich okolicznościach z ludźmi, którzy faktycznie zarezerwowali swój skrawek cennego czasu by przyjść i zobaczyć co mamy do zaprezentowania napawa mnie adrenaliną.
Jeżeli chodzi o miasta/o – Czekam najbardziej na Kraków w Hype Park, we wrześniu było tam przesromotnie, Poznań bo “dla swoich” oraz Warszawa, bo mam tam swoją misję do odpracowania.

Rafał: Bardzo cieszy mnie, że będziemy mieli okazję dzielić scenę z tyloma różnymi składami podczas trwania tej trasy. Jak to się mówi “the more, the merrier”, więc Wrocław i Zabrze zapowiadają się wesoło ze względu na właśnie ilość zespołów grających w te wieczory. Do tego dla mnie zagranie w Zabrzu to właśnie trochę taki koncert “dla swoich”, jak Poznań dla Klamy.

Tylko, że tak naprawdę im dłużej się zastanawiam, tym ciężej mi faworyzować jakiekolwiek miasto z tych które odwiedzimy – w każdym z nich mamy znajomych, których miło będzie zobaczyć pod sceną. W Krośnie publika nigdy nie zawodzi, w Zabrzu zagra z nami zespół mojego przyjaciela, w Krakowie, tak jak Klama powiedział, było bardzo srogo i spodziewamy się powtórki w tym roku, w Lublinie kolejna okazją do dzielenia sceny ze znajomymi, Warszawa i Białystok to kolejne miejsca, gdzie zawsze publika jest bezbłędna oraz w obu miastach dołącza do nas Nidhogg (wyrazy współczucia dla Kuby i Pawła, którzy będą mieli do zagrania kolejny koncert w te wieczory), Szczecin i Poznań w zeszłym roku też bardzo pozytywnie nas przyjęły. Wydaje mi się, że nie będzie słabych przystanków na tej trasie.

W trasie gracie w różnych lokalizacjach – od Krosna po Gdynię. Czy planujecie włączyć do setlisty coś specjalnego w zależności od miejsca?

Klama: Nie, nie planujemy, acz kto wie co przyniesie spontan.

Rafał: Chyba więcej nie trzeba tutaj dodawać, haha. Plan, jak na razie, jest na jedną setlistę na całość trasy.

Wspomnieliście, że Wasza muzyka to forma katharsis i komentarz do otaczającej rzeczywistości. Jak odbiór Waszych tekstów i emocji przez publiczność wpływa na Was jako artystów?

Klama: Rozmawiałem kiedyś z Mixerem (perkusista From Today) i Daras mi przy pierwszym odsłuchu jeszcze nie wydanego albumu powiedział, że utwór “blurred” brzmi jakby Ci ktoś siadał na klacie i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w Gostyninie (Trasa Czarna Pascha Marzec 24’) nie podszedł jakiś małolat i nie powiedział, że ten numer mógłby być soundtrackiem do jego paraliży sennych.
Jako autor tekstów…? No wyobraź sobie, że przeszły mnie ciary, bo pamiętam moment w, którym napisałem ten kawałek na kartce o 4 nad ranem ze szlugiem w ustach,gdy zastał mnie świt, więc poczułem pewną nić porozumienia.
Sam fakt, że ktoś potrafi to umieścić, jakoś wpleść w swoją historię, wizję daje mi do zrozumienia, że – to działa.

Reklama

Rafał: Ja znowu wypowiem się bardziej od strony warstwy muzycznej, jako że Klama ma monopol na pisanie tekstów, zresztą bardzo słusznie bo to on musi je potem szczerze przekazać publice.

Są takie koncerty, na których po prostu czuje się, że publika rozumie co chcemy przekazać, widać po nich, jak przeżywają klimat, muzykę i słowa. Pojawia się wtedy taka więź, wzruszająca mnie jako artystę na scenie, niemal jakby to, co czują ci ludzie, na których patrzę, potęgowało jeszcze bardziej moje emocje, które im pokazuję występem i dźwiękami. Jest to zdecydowanie jedno z najlepszych uczuć na scenie, warte dużo więcej niż oklaski, czy klepanie po plecach po koncercie – ten moment kiedy masz wrażenie jakby telepatia za pomocą muzyki była możliwa. Jakkolwiek wydaje się to empiryczne, myślę że nie jestem osamotniony w tym odczuciu.

Oprawa graficzna albumu i singli jest dziełem Adriana Meissnera i Michała „Xaay” Loranca. Jak ważny jest dla Was wizualny aspekt występów i albumów?

Klama: Akurat trafiło na takich, którzy nie mają tego gdzieś i w tym zespole nie było, nie ma i nie będzie nigdy przypadków. Aspekt wizualny jest szalenie istotny czy na wydawnictwie czy scenie.

Rafał: Bardzo ważny. Chcemy żeby nasza sztuka była spójna i pokazywała nasze intencje nie tylko muzyczne i lirycznie. Sama okładka debiutu przeszła długą drogę, wyboistą drogę, bo tak jak Klama powiedział – trafiło na takich, którzy nie mają tego gdzieś. A jak wielu osobom w projekcie zależy i mocno się angażują, muszą być jakieś drobne spięcia, całe szczęście spięcia konstruktywne, prowadzące nas do wspólnej wizji, zgodnej z nami wszystkimi. Okładka i oprawa wizualna albumu to tylko jedna składowa część całości, teledyski to kolejna, a nad aspektem wizualnym koncertów cały czas pracujemy udoskonalając go z trasy na trasę. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że to co do tej pory pokazaliśmy, to nie jest jeszcze nasze ostatnie słowo – cierpliwości, obserwujcie naszą ewolucję, a uda się zagłębić jeszcze mocniej w nasz świat.

Czy po trasie NOWY WIERSZALIN planujecie kolejne wydawnictwo lub koncerty na festiwalach?

Klama: Planujemy wydawać kolejne single, to aktualnie Nasza strategia. Są zakusy na coś więcej, ale na ten moment skupiamy się nad aspektami wizualnymi do nadchodzących singli, na album przyjdzie odpowiedni moment.
Jeżeli chodzi o koncerty, wszystko w fazie planowania, na razie nie możemy niczego potwierdzać oficjalnie.

Rafał: Pokazaliśmy czym jest Shadohm za pomocą naszego debiutu, teraz przyszła pora na proces ewolucji, który najlepiej obrazują na ten moment single. Dodatkowym plusem jest to,że wydając single mniej goni nas czas, niż gdybyśmy chcieli uderzyć pełnym albumem oraz do każdego możemy skupić się nad indywidualną oprawą i video, co pokaże więcej nas.

O koncertach na pewno będziemy informować na naszych socialach, kiedy przyjdzie odpowiedni czas.

Wasz debiutancki album powstał w renomowanych studiach nagraniowych. Jak wyglądała współpraca z Filipem Hałuchą, Sebastianem Hasem i innymi specjalistami?

Klama: Duet Heńka i Seby Hasa to najlepsze co mogło się przytrafić dla polskiego metalu.
Każdy z nich ma tak niesamowicie różny charakter, a jednocześnie rezonują z każdym kto przychodzi zrobić z Nimi zajebistą robotę i zostawić coś dla metalu po sobie. Lepszych agentów nie znajdziesz w tym kraju, to moja osobista polecajka.

Pracowałem najdłużej z Sebastianem, to najbardziej odpowiedni psycholog dla mojej osoby w studio, pierwszy raz zetknąłem się z kimś kto czai, że wokal to w 80% mental, a 20% to technika.

Rafał: Wkład zarówno Heńka, jak i Seby, w nasz debiut jest naprawdę nieoceniony. Najtrudniejsze w nowym projekcie jest, przede wszystkim, odnalezienie brzmienia całości, w czym panowie, razem z Mikołajem Kiciakiem, ogromnie nam pomogli. Mikołaj to czarodziej nagrywania perkusji ze wspaniale brzmiącym pomieszczeniem, wraz z Filipem wycisnęli z Pavulona maksimum, jakiego ten album potrzebował. Kiedy przyszedł czas na gitary i bas Heniek zupełnie nie przestraszył się absurdalnie niskich strojów do jakich zestroiliśmy instrumenty, zakasał rękawy i pomógł nam wykręcić ciężkie, niskie, ale czytelne brzmienie. Wisienkę na tort dodał Seba Has, przejmując rolę producenta, inżyniera miksu całości i realizatora nagrań wokalnych. Byłem częściowo świadkiem sesji wokalnej i chemia między Sebą i Klamą napawała ogromnym optymizmem, a produkcyjne dodatki, jakie Seba dorzucił na koniec, do tego co mieliśmy na etapie dema, idealnie oddawały klimat tego, co sobie założyliśmy.

Przy singlach postanowiliśmy dać sobie nieco pola do eksploracji i np. Bleak Smile bębnowo i gitarowo został zarejestrowany wyłącznie z Mikołajem, a kolejne single będziemy również realizować sprawdzając inne możliwości naszych rodzimych studiów nagrań.

Organizator Waszych koncertów, Gryf Events, ma na koncie wiele udanych tras. Jaką rolę odgrywa ich wsparcie w organizacji Waszych występów?

Klama: Rola Gryfu? Szalenie istotna, osobiście czuję się zawsze zaopiekowany pod ich “skrzydłami”.

Rafał: Maciek z Gryfu bardzo nam pomógł “wejść na scenę”. Nie przestraszył się świeżego składu i zaufał nam na tyle, żeby zabrać nas ze sobą kolejny raz w pełną trasę. Jest to człowiek z ogromną zajawką i widać że zależy mu zarówno na publice, jak i artystach. Dba o to żebyśmy mieli komfortowe warunki występu, mamy świetny przelot i dogadujemy się bezbłędnie.

Na trasie NOWY WIERSZALIN mają pojawić się kolejni goście. Jakie macie oczekiwania wobec współpracy z innymi zespołami?

Klama: Moim oczekiwaniem jest tylko jedna zasada “be fucking kind and nice” i nie próbuj zaczynać znajomości ze mną od chamstwa, bo Ci się odbije to dwa razy.

Rafał: Tak jak wyżej wspomniałem, cieszę się, że będę miał okazję posłuchać tylu różnych zespołów i jako, że nie wszystkich znam personalnie, liczę na spotkanie ludzi z pasją do muzyki podobną do naszej. Myślę, że dogadamy się bez większych problemów, w końcu jesteśmy wszyscy na scenie z podobnych powodów – lubimy grać.

Jedyne oczekiwania, jakie mogę powiedzieć, że mam, to zaangażowanie i dyscyplina na scenie. Zawsze staramy się żeby wszystko odbywało się o czasie, a do tego potrzebujemy, żeby każdy wykonał skrupulatnie swoją pracę, czyli oprócz samego występu, szybko się rozłożył i zwinął ze sceny.

Jak odbieracie reakcje fanów podczas koncertów? Czy zdarzyły się jakieś wyjątkowe sytuacje, które zapadły Wam w pamięć?

Klama: Wspomniana sytuacja z Gostynina o paraliżu sennym, a tak to zapada w mojej pamięci każda zbita piona i interakcja z koncertowymi ludzikami.
To są wspomnienia, poświęcony na nie czas, który zawsze doceniam, bo jestem świadomy jak życie dosłownie “spierdala Nam przez palce”.

Rafał: Mnie najbardziej zapadło w pamięć, kiedy zobaczyłem kolejny raz tę samą ekipę młodzieży koncertowej, w całkiem innym miejscu, a potem usłyszałem, że przyjechali specjalnie dla nas – to było tak samo miłe, jaki zaskakujące. No i nie można zapomnieć o naszej znajomej Olivii z Budapesztu, która jeżdżąc za Patriarkh (wtedy jeszcze Batushką) złapała zajawkę na Shadohm i była w pierwszym rzędzie już na naszych koncertach.

Warto też dodać wszystkie interakcje, gdzie ludzie dziwią się jak nisko się stroimy i ile mamy strun w gitarach 😀

Czy macie w planach spotkania z fanami podczas trasy? Jak ważny jest dla Was bezpośredni kontakt z publicznością?

Klama: Oficjalnego Meet & Greet nie mamy zarządzonego toteż można Nas spróbować wyłapać w tłumie po koncercie lub gdzieś z boku sceny lub przy budynku.
Dla mnie aspekt komunikacji jest chyba najważniejszą sprawą, ponieważ to pomost pomiędzy tymi na scenie i pod sceną, bez tego możemy zostać w chacie i grać sobie przed kompem.

Rafał: Zawsze staramy się pojawić po koncercie w okolicach merchu, jeśli nie wszyscy to chociaż nasza “delegacja”. Kiedy mamy przerwę po naszym show, nie ma z tym większego problemu, ale jeśli po Shadohm musimy się przygotować na Patriarkh (a tutaj też zawsze wchodzę na scenę wszystko sprawdzić i muszę przebrać się praktycznie dwa razy), niestety nie mam wystarczająco czasu żeby pojawić się w publice i porozmawiać z fanami, czego bardzo żałuję, bo interakcja z fanami jest dla mnie mega ważna.

W takich sytuacjach pozostaje próbować złapać mnie przed koncertem, wybrać się na Meet & Greet Patriarkh lub cierpliwie czekać na koniec koncertu i próbować nas złapać pod klubem pakujących busa lub na przysłowiowej fajce.

Jaki przekaz chcecie zostawić swoim słuchaczom po koncertach na trasie NOWY WIERSZALIN? Jakie są Wasze marzenia dotyczące dalszego rozwoju Shadohm? Czy myślicie o trasach międzynarodowych?

Klama: Moją misją jest udowodnić, że logo Shadomh na plakacie festiwalu czy gigu klubowego to pewna obietnica.
Obietnica – niesamowicie spędzonego czasu ze znajomymi, zauważenia Cię pod sceną oraz dawki solidnego wpierdolu prosto ze sceny, gdzie mosh czy wall of death to stały element. 

Są zakusy na international, ale bardziej w 2026, zobaczymy co przyniesie czas i Nasza ciężka praca.

Rafał: Przede wszystkim chcemy pokazać, że się rozwijamy i warto, widząc nasze logo na plakacie, wybrać się i zobaczyć na ile zmienił się nasz zespół od ostatniego show. Pokażemy, że dajemy z siebie 100% na każdym koncercie i zapewnimy świetnie spędzony czas. Bonusem będzie poznanie nas osobiście i zobaczenie na własne oczy, jakimi tak naprawdę jesteśmy prywatnie śmieszkami.

Marzenia? Coraz większe koncerty! Im większe przestrzenie będziemy zapełniać, tym lepsze show będziemy w stanie zaprezentować. Bardzo chcielibyśmy np. zaimplementować na stałe w nasze koncerty ekran z wizualizacjami, ale musimy poczekać na odpowiednie możliwości zarówno przestrzeni klubu, jak i finansowe.

W temacie międzynarodowych koncertów nie mam do dodania nic więcej, niż Klama powiedział. Plany są, ale bez konkretów. Dajemy z siebie wszystko żeby wyjść poza granice Polski, czas pokaże kiedy się to uda.

Pozdrawiamy z Rafalskim czytelników Live Rock!
Jesteście debeściaki i Wasza mafia – Też.

Rozmawiała Romana Makówka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *