Nie każdy lubi historię. Nie każdy lubi metal. Nie każdego da się lubić. Ale trzeba mieć jaja, żeby wytrwać w swoim przez 25 lat i być wiernym obranej ścieżce. Potop szwedzki wjeżdża do kin w postaci „The Tour To End All Tours” Sabaton. Z tej okazji pod ostrzałem pytań znalazł się Pär Sundström – współzałożyciel zespołu, basista, manager i… czego to on nie potrafi?
Co było takiego specjalnego w trasie z 2023 r., że zasłużyła na wrzutkę do kina?
Pär: Zanim wyruszyliśmy w trasę, to specjalnie na tę okazję wybudowaliśmy scenę. Rzecz jasna robiliśmy na niej próby generalne – z pirotechniką oraz aktorami. Musieliśmy mieć pewność, że wszystko będzie jak należy. Nagraliśmy cały występ i potem urządziliśmy sobie pokaz. Całość wyglądała niesamowicie i pomyśleliśmy, że szkoda, że zrobimy to tylko 24 razy i nie wszyscy będą mieli okazję obejrzeć nasz występ. Zdecydowaliśmy się nagrać kilka koncertów z tamtej trasy. Był to Sztokholm, Frankfurt i Amsterdam. Przeglądaliśmy zebrane materiały wraz z producentem, który dał nam niesamowite wsparcie. Rozpoczęliśmy edycję. Wtedy nie mieliśmy jeszcze żadnego celu, nie wiedzieliśmy, co z tym ostatecznie zrobimy. Mój kolega ze Szwecji zaproponował, że pomoże nam w dystrybucji, aby nagranie mogło trafić do szerszej rzeszy osób. Nie mogliśmy się nie zgodzić. Mieliśmy kilka opcji. Folkets Hus och Parker wcześniej nie zrealizował projektu na tak wielką skalę. Na swoim koncie mieli produkcje w dużej mierze skandynawskie. Nie chcieli się jednak skupiać wyłącznie na tym rynku, a my też byliśmy ciekawi, jak daleko możemy zajść z tym projektem. Kontaktowali się z różnymi dystrybutorami poza granicami Szwecji. Lista zaczęła się powiększać i przerastać nasze oczekiwania. Zawsze staramy się zrobić możliwie najlepszą robotę dla naszych fanów. Podobnie było z „The Tour To End All Tours”. Sami wszystko zrobiliśmy, od podstaw, bez ustalonego łańcucha dystrybucji.
Poważna sprawa. Co lub kto zainspirował Was do tego? Czy sami dla siebie byliście inspiracją?
Pär: Badaliśmy rynek. Rozważałem możliwość udostępnienia nagrania w serwisie streamingowym – np. YouTube. Wtedy mój kolega wyskoczył z pomysłem grania tego w kinie. Nie jesteśmy pierwszym zespołem, który wkroczyłby z taką formą prezentowania własnej twórczości. Zdarzyło się kilka dobrych rockowych, kinowych koncertów, ale chyba większość należy do artystów popowych. Niektórym poszło lepiej, innym gorzej. Wszyscy z nich trzymali się konkretnego łańcucha dystrybucji. My zbudowaliśmy temat od zera.
Muszę zapytać – czy materiał, którego możemy się spodziewać, będzie „tylko” koncertem, czy dodacie jakieś ekstra sceny zza sceny?
Pär: Naszym założeniem było, aby widzowie otrzymali pełen pakiet wrażeń z koncertu metalowego na żywo. W głównej mierze skupiliśmy się na przedstawieniu samego gigu. Jestem przekonany, że osoby, które pójdą na pokaz, będą z niego zadowolone. Wszyscy w Sabaton wiemy, że jest to kawał dobrej roboty.
Myślę, że podjęliście dobrą decyzję, bo oglądanie takiego wydarzenia na wielkim ekranie pozwala na lepsze doznania aniżeli oglądanie tego samego materiału na jakimkolwiek serwisie streamingowym czy też na dvd. Sama konieczność wyjścia z domu i zmiany środowiska robi robotę.
Pär: Dzięki!
W Sabaton jesteś już 25 lat. Zaczynałeś jednak od black i death metalowych kapel. Co Ciebie skłoniło do zdrady tych gatunków?
Pär: Kiedy zacząłem swoją przygodę z muzyką, to w Szwecji nie było zbyt wiele kapel grających metal. Królowały wtedy zespoły grające właśnie black i death metal, także nie było zbyt wielkiego wyboru jeśli chciało się wkręcić na ten rynek. Zawsze chciałem grać melodyjny heavy metal. Drzwi otworzył – i to nie tylko nam – Hammerfall. Niemożliwe uczynili możliwym, dzięki czemu Sabaton mógł wypłynąć na szerokie wody.
Dużo Waszych utworów odwołuje się do I wojny światowej. Skąd to zainteresowanie skoro Szwecja zachowała neutralność podczas I i II wojny światowej?
Pär: Neutralność jest i była korzystna dla Szwecji. Nie wypieramy faktu okropieństw, które działy się i dzieją w innych rejonach. Pisaniem tekstów – począwszy od pierwszego albumu – zająłem się razem z Joakimem. Poruszana tematyka nie jest czymś „rozrywkowym”, ale tyczy się czegoś, co wydarzyło się naprawdę. Wiele osób jest związana z tematem – chociażby emocjonalnie. Historia jest dla nas bardziej interesująca aniżeli fikcja. Z heavy metalem doskonale wiąże się militarna część historii. Nie jesteśmy prekursorami. Iron Maiden byli jednymi z pierwszych, którzy połączyli te dwa światy. Obraliśmy tę drogę i świetnie się na niej odnajdujemy. Nie zamierzamy zmieniać obranego kierunku.
Czyli można powiedzieć, że jesteście heavy metalowymi żołnierzami?
Pär: Raczej heavy metalowymi, wojennymi baśniopisarzami. Opowiadamy te historie.
Czy następny album też będzie monotematyczny, czy teleportujecie się w bardziej nowoczesny timing? Opuścicie strefę komfortu i wyskoczycie poza XX w.?
Pär: Nie mogę zdradzić tego sekretu! Jedyne, co mogę zdradzić na temat nowego albumu to, że on powstanie i pracujemy nad nowymi utworami. Ostatnimi czasy pracowaliśmy także nad pobocznymi projektami. Nie planowaliśmy wyruszyć w trasę, ale trochę nam się nudziło i wyjechaliśmy wiosną z Judas Priest. Obecnie robimy powtórkę z rozrywki. Granie w zespole polega na byciu wiecznie zajętym. Tak przynajmniej powinno być. Lenistwo i sukces nie idą w parze. Przemysł muzyczny nigdy by na to nie pozwolił. Sabaton robi więcej – magazyny, festiwale, etc. Tak jak wspominałem wcześniej – nie będziemy wpasowywać się w ramy XX w., bo stalibyśmy się politycznym zespołem. Trzymamy się od tego z daleka. Śpiewamy o historii. Uważam, że wojna jest głupia i jestem za pokojem na świecie. Naszą ambicją nie jest bawienie się w politykę i mówienie ludziom, co jest dobre, a co złe. Dzisiejszy świat jest skomplikowany. Sabaton skupia się na tym, co robi najlepiej. Uświadamianie ludzi na temat czegoś, co miało miejsce w historii, mam nadzieję, że sprawi, że nie będą chcieli wszczynać kolejnych konfliktów. Początkiem każdej wojny była ciemna strona człowieczeństwa. Niektórzy mają potrzebę walki. Zrozumienie historii redukuje ryzyko ponownego wystąpienia konfliktu. Do tego trzeba dwojga. Gdyby jedna ze stron miała stuprocentową rację – ta druga od razu by się poddała. Czasami obie strony mają rację, ale ze złych pobudek. Być może opowiadanie o historycznych wydarzeniach pomoże zredukować rasizm. Wierzę w to. Dzięki wiedzy nie jesteśmy ignorantami.
Kto z Was ma największą szajbę na punkcie historii i wnosi najwięcej pomysłów?
Pär: Ja i Jocke najmocniej siedzimy w temacie, ale trudno jest mi stwierdzić, który z nas jest większym nerdem. Czasami wspólnie badamy konkretny motyw i razem piszemy teksty – albo osobno. Pasujemy do siebie pod tym kątem, haha…
Czy Waszym koncertom nadal będzie towarzyszyć ogrodzenie z druta kolczastego?
Pär: Hmm… za wcześnie, by ostatecznie stwierdzić. Scenografia zostanie dopasowana do historii kolejnego albumu. Nie będziemy robić rewolucji. Sabaton jest konsekwentnym zespołem. Jestem fanem takiego podejścia. To samo tyczy się muzyki. Nie mamy potrzeby eksperymentowania tylko po to, żeby mieć z tego fun. W naszej muzyce słychać praktycznie każde rozgałęzienie metalu – progressive, symphonic, heavy, speed, power… Nieważne, w którą stronę pójdziemy, zawsze będziemy oscylować w naszym uniwersum.
Co lubicie w graniu koncertów w Polsce?
Pär: Wszędzie mamy dobrą publiczność. Zmiany możemy dostrzeć np. w weekend, kiedy ludzie są szczęśliwsi i bardziej odprężeni. Ciężko jest porównywać. W Ameryce Łacińskiej jest może głośniej niż w pozostałych zakamarkach globu. Na przestrzeni czasu nauczyliśmy się, że ludzie przychodzący na nasze koncerty niekoniecznie muszą być dzicy i głośni, żeby docenić muzykę. Potrafimy wyczuć, czy im się podoba nawet wtedy, gdy mosh pit nie wchodzi w grę. Na początku koncertów spora część publiczności wyciąga telefony, żeby nagrać fragment koncertu. Potem je opuszczają, aby cieszyć się samym wydarzeniem. Niektórzy chcą podzielić się ze znajomymi tym, co aktualnie robią. Z każdym kolejnym utworem bardziej angażują się w sam koncert, aniżeli w ekran telefonu. Były badania naukowe, które udowodniły, że lepszy odbiór i sama pamięć danego wydarzenia, są lepsze, kiedy nie korzysta się z komórki. Trzymanie obrazów w pamięci, a nie na komórce, sprawia, że są one wyraźniejsze i trwalsze.
Swoje macki położyłeś też w świecie gier. „Lord of Metal” jest jedyny w swoim rodzaju.
Pär: Podczas pandemii zastanawiałem się nad stworzeniem własnego festiwalu, co nie doszło do skutku ze względu na panujące restrykcje. Badałem istniejące na tamten moment opcje – jak prowadzenie streamingu. Spotkałem się też ze znajomym, który siedzie w gamingowym biznesie i zapytałem, jak bardzo byłoby realne przeniesienie festiwalu do świata gier. Zaczęliśmy planować cały koncept gry. Kiedy wróciła możliwość grania, musieliśmy odstawić ten temat. Nie zapomniałem o tym! Po jakimś czasie spotkałem się z gościem, który chciał stworzyć wspólny projekt z Sabaton i wkręcić nas w jakąś grę. Stwierdziłem, że nadszedł czas, aby wcielić w życie nasz pierwotny pomysł, z czym się zgodził. I słowo ciałem się stało. Zawsze miałem oko na branżę gier. Dorastając grałem w wiele z nich, ale teraz nie mam na nie za dużo czasu. Udział w tym projekcie był ekscytującą podróżą.
Co myślisz o dołączeniu Szwecji do NATO?
Pär: Nie chcę nic mówić na ten temat. Nie jestem politykiem ani influencerem, więc nie powinienem mówić ludziom co jest dobre, a co złe.