Sztywny Pal Azji – Jestem tu po to [RECENZJA]

Wiedzieliście, że możecie przenieść się w Bieszczady bez konieczności wyjazdu tamże? Może nie poczujecie górskiego powietrza, ale odpalając „Jestem tu po to” wyruszycie w mentalną podróż ku odprężeniu. Taki właśnie jest nowy krążek Sztywnego Palu Azji.

Chłopaki wyruszyli w podróż do przeszłości i przypominając sobie o własnych korzeniach, świetnie się w nich umiejscowili, pomimo widocznego upływu czasu. „Jestem tu po to” nie jest energetycznym rockowym wydawnictwem. Owszem — znajdziecie tu utwory bardziej skoczne, ale brak w nich gitarowego zacięcia. Nie zawsze działa to na korzyść zespołu. O ile działa, to jeśli zwrócimy uwagę na wartość rozrywkową nagranego materiału, o tyle tworzy zbyt duży kontrast w przypadku tekstów pokroju „Władzy”. Przez wesołe i wręcz wyluzowane dźwięki każdego z instrumentów, wyśpiewywany opis władzy („…to korona wojną złocona, pokryta śmiercią i błotem”) traci na swojej sile. A można by przecież trochę podkręcić temat zamiast wplecenia dźwięku klawiszy brzmiących jak trójkąt podczas zajęć muzycznych w przedszkolu. Nie wiem, czy jest to świadome działanie zespołu, żeby pozbyć się znaczenia treści. Natomiast nie każdy band musi wnosić w swoją twórczość konkretną historię, w której można by się doszukiwać drugiego dna. Znakiem czasu jest też to, że rock nie stanowi wyrazu buntu. Wyrażać siebie można także przez oferowanie innym rozrywki, spokoju i oddechu od rozpędzonych myśli. Być może dlatego „Jestem tu po to” słucha się chętnie i lekko. (Nie)stety całość jest stonowana na tyle, że żaden z utworów nie wyróżnia się na tle całości.

„Jestem tu po to” jest propozycją dla tych, którzy chcą zwyczajnie wychillować. Także, jeśli szukacie czegoś niewymagającego, co będzie przypominać granie na gitarze starych szlagierów w schronisku turystycznym albo szanty pod gołym niebem, to nowy album Sztywnego Palu Azji będzie dobrym strzałem. Całe szczęście nie w kolano. Chodzi tu o radość i bycie tu i teraz. Pomoże Wam w tym wychodzące na prowadzenie wesołe pląsanie rodem z „Island in The Sun” Weezera. Cała reszta stanie się dla Was nieistotna. W przypadku Sztywnego Palu Azji wybrzmiewające wielokrotnie „niszczymy się…” nie brzmi ani trochę złowieszczo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *