Tribute band niemający sobie równych- Piotr Wysocki wywiad

Co zrobić w przypadku, gdy nie zdążyliście zobaczyć na żywo swojego ulubionego artysty, ze względu na zakończenie kariery lub rozłam zespołu? Idealnym rozwiązaniem tego problemu jest pójście na koncert tribute bandu.

Od kilku lat jest to bardzo popularne zajęcie wśród muzyków. Wykonywanie na żywo utworów legendarnych już z punktu widzenia zespołów przyciąga masę ludzi. Panuje również przekonanie, że jest to zwykła kradzież, brak talentu, by tworzyć własną muzykę, czy chęć zarobienia pieniędzy w prosty sposób. Jak jest w rzeczywistości? W rozmowie z Piotrem Wysockim (Kobranocka, T. Love) rozwiewamy wszelkie wątpliwości i poznajemy kulisy tworzenia zespołu Pled Zepchlim.

Od waszego debiutu minęło już ponad 7 lat. Pierwszy koncert odbył się wtedy w Toruńskim pubie Tratwa. Trochę czasu od tego wydarzenia już minęło, natomiast czy na dzień dzisiejszy, udało się wam wyciągnąć z tego jakieś wnioski? Jak wiemy, granie coverów różni się trochę od wykonywania własnej muzyki. Przede wszystkim tym, że muzycy, biorąc na siebie taką odpowiedzialność, muszą zagrać perfekcyjnie, tak jak robił to dany zespół w przeszłości.

Jeśli pamięć mnie nie myli, przez dobre 35 lat grałem w zespole Kobranocka, oraz T. Love. Można powiedzieć, że to właśnie tam zrealizowałem się jako artysta. Przez większość swojego życia byłem twórcą, a nie odtwórcą. Sam komponowałem swoje partie, brałem udział w tworzeniu wielu piosenek. Także w tym aspekcie jestem zdecydowanie spełniony. Nie brakuje mi tego, można wręcz powiedzieć, że po tych wszystkich latach grania tego samego na okrągło troszkę byłem już tym zmęczony i brakowało mi motywacji do pracy nad samym sobą, do rozwoju osobistego, czy do doskonalenia swojego warsztatu. Pewnego razu Wiesław Kryszewski (Open Blues, Nocna Zmiana Bluesa) zaproponował mi współpracę przy utworach Led Zeppelin. Zgodziłem się- tak zupełnie dla żartu, dla jaj. Okazało się, że jest to bardzo fascynujące zajęcie. Odtwarzanie partii Bonhama, okazało się ogromnym wyzwaniem, ale nadal mnie to kręci aż to dzisiaj!

fot. Katarczyna Szymczyńska

John Bonham był niekwestionowanym legendarnym perkusistą. Magazyn Rolling Stone umieścił go na pierwszym miejscu najlepszych perkusistów w historii. Czy w momencie gdy padł pomysł założenia tribute bandu, był pan przekonany o tym, że na pewno da pan radę zagrać większość utworów z taką precyzją i dokładnością jak robił to John Bonham? Jak sam Pan stwierdził w jednym artykule cyt. „Jest moim ulubionym pałkerem, inspirował mnie do tego, aby ćwiczyć po 10-14 godzin dziennie”.

Spójrzmy na nazwę zespołu Pled Zepchlim- to powstało w ramach żartu. Nikt z nas nie myślał o tym, że będziemy grać jakieś koncerty. Chodziło nam o spontaniczne spotykanie się w piwnicy i pograć sobie dla przyjemności. Odnosząc się natomiast do pytania, nie miałem kompletnie świadomości jak dobry jest Bonham. Idąc na pierwszą, próbę pomyślałem sobie „Led Zeppelin? To żadne wyzwanie”, dopiero gdy przyszło mi grać, a nie słuchać to wyszło szydło z worka, okazało się, że jest to arcytrudne wyzwanie. Początkowo nie byłem nawet w stanie zagrać wstępu do „Black Dog” . Można powiedzieć, że dostałem szybko zimny prysznic i bardzo mi to pomogło.

Na polskiej scenie występuje wiele tribute bandów, między innymi Another Pink Floyd, Exigo (U2), Made In Warsaw (grający muzykę Deep Purple, i Whitesnake, który również wystąpi na ScreamFest) czy znajomy Wam pewnie zespół Zeppelinians również grający muzykę Led Zeppelin. Odnośnie tego ostatniego- w czym jesteście od tego zespołu lepsi? Można uznać to za konkurencje. Cytując ponownie ten sam artykuł z gazety „Gramy nawet te utwory, które były za trudne do odtworzenia przez muzyków LZ i niezwykle rzadko rozbrzmiewały na ich koncertach”. Zatem, czy uważacie, że jesteście najlepszym tribute bandem Led Zeppelin?

Mam świadomość tego, że zespół Zeppelinians ma swoją własną publikę. Cozy Powell (Rainbow, Whitesnake), stwierdził kiedyś, że „Perkusja jest dla zespołu rockowego jak serce, dopóki bije, nikt nie zwraca na nią uwagi”. Wszyscy wiemy, jaką rolę w zespole odegrał John Bonham. Jestem zaznajomiony z występami Zeppelinians. Mają bardzo dobrego gitarzystę, natomiast jeśli chodzi o perkusje, to powiem tak: gram dokładnie na takim zestawie, na jakim grał Bonham. Mam Ludwiga z lat 70, mam cały zestaw talerzy, jakich używał Bonham i każdy taki jeden talerz można określić jako biały kruk na światowym rynku. Zdobycie go to kwestia nawet kilku tysięcy euro.

Nad czym się tu rozwodzić- słyszałem jak gra Zeppelinians, ale porównując Johna Bonzo Bonhama do ich perkusisty? W tej kwestii jestem bardzo wstrzemięźliwy.

Dyskografia Led Zeppelin obejmuje osiem studyjnych albumów, ponad 100 utworów, z czego każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Czy przygotowując się do koncertu, staracie się, aby setlista była jak najbardziej różnorodna? Czy trzymacie się już z góry ustalonego schematu „To gramy, a tego raczej nigdy nie spróbujemy” ? Zakładam, że na każdym koncercie obowiązkowo muszą zabrzmieć takie utwory jak „Stairway to Heaven”, „Whole Lotta Love”, „Mobby Dick”, czy „Dazed and Confused” wykonany ponad 400 razy przez Led Zeppelin w ciągu całej swojej kariery.

Życia, by nam nie starczyło, żeby to wszystko omówić. Mamy w swoim repertuarze utwory ze wszystkich płyt Led Zeppelin łącznie z ostatnią „In Through the Out Door” (tak zwana dziewiątka), na której są arcytrudne kompozycje takie jak „Carouselambra”, czy „Fool in the Rain”, których nie gra żadna inna kapela w Polsce, nie grała i obawiam się, że przez długi czas ich nie zagra, ponieważ praca nad tymi utworami wymaga tytanicznego poświęcenia- i my to gramy. Trudność w wyborze materiału na koncert polega na tym, że utwory Led Zeppelin są w większości bardzo długie. Mając do dyspozycji 60-minutowy koncert, możemy zagrać tak naprawdę 7-8 utworów. Są też piosenki obowiązkowe tak jak Pan wspomniał, przez co możliwość manewru nam się bardzo kurczy. Na szczęście mamy tutaj swoją rodzimą Toruńską scenę, Klub Lizzard czy Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki, gdzie potrafiliśmy zagrać 3 pełne koncerty w roku, zupełnie sami, gdzie na żadnym z koncertów w podstawowym programie nie powtórzyliśmy żadnej piosenki. Graliśmy nawet koncert czterogodzinny.

Wiele osób uważa, iż muzyka rockowa jest już martwa i nic nie przebije tego co dokonały takie zespoły jak Pink Floyd, Depeche Mode, The Doors, czy Led Zeppelin. Z kolei moim zdaniem młodsze pokolenie muzyków całkiem nieźle sobie radzi. Niedawno było bardzo głośno o zespole Greta Van Fleet, jak wiemy, zespół jest cały czas aktywny i w sierpniu tego roku będzie kontynuował swoją trasę Dreams In Gold Tour. Można spotkać się z opiniami jakoby ten zespół, był godnym następcą Led Zeppelin. Oprócz tego mamy też takie zespoły jak Wolfmother, Dirty Honey, czy Earthless. Czy obecnie możemy wskazać jakiś zespół, który byłby w stanie, chociaż w małym stopniu reprezentować styl, który przez lata kreował Led Zeppelin?

Szczerze mówiąc- z racji wieku i zmęczenia materią, nie miałem czynnego udziału w obserwowaniu muzycznego rynku zagranicznego i polskiego. Po tylu latach mi to już trochę styka. Nie jestem w stanie wskazać zespołu, który byłby godnym zastępcą Led Zeppelin. Zasada jest taka- dopóki żyją ludzi, którzy grają rocka, rock żyje również. Dopóki młodzi ludzie będą coś tworzyć, dopóty jest szansa, że pojawi się zespół, który zadziwi swoją oryginalnością. Rock cały czas się rozwija. Młodzi ludzie są coraz to wspanialsi. Liczmy na nich i wspierajmy te zespoły, bo być może któregoś dnia jeden z nich wystrzeli i wszystkich zadziwi. Biorąc pod uwagę to, jaki wpływ mają obecnie media społecznościowe na nasze życie, może to nastąpić w każdej chwili.

Powiedzenie, że muzyka rockowa jest martwa, a jednocześnie umieszczenia Johna Bonzo Bonhama na pierwszym miejscu najlepszych perkusistów, kłóci się ze sobą.

Zespół Pled Zepchlim wystąpi na ScreamFest 2022 2 września.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *