Depeche Mode w Krakowie. Ekstaza boomera [RELACJA]

Ilość boomerów na metr kwadratowy w piątek, 4 sierpnia 2023 roku, najwyższy poziom w Polsce osiągnęła być może w Krakowie. A to za sprawą drugiego koncertu Depeche Mode w naszym kraju.

W nabitej na maksa Tauron Arenie dużo materiału poglądowego mieliby badacze subkultur. Konkretnie ubranych od stóp do głów na czarno z charakterystycznie zaczesanymi włosami depeszy-boomerów, z których pewnie część pamiętała pierwszą wizytę w Anglików w Polsce niemal 40 lat temu. Sporo z było na koncercie z pociechami. I zarówno tata/mama boomer, jak i pociecha z generacji Y, czy Z nie mieli powodów do narzekań. No może brzmienie mogło być delikatnie klarowniejsze, ale i tak tragedii nie było.

Depeche Mode to wielka formacja koncertowa, a Dave Gahan to jeden najlepszych frontmanów, jacy chodzą po ziemi. Od lat nic się w tej materii nie zmieniło. Dave rzadko przez więcej niż kilka sekund stał w jednym miejscu sceny. Tańczył w swoim stylu. Mówił niewiele. Najwięcej wtedy, gdy ściągnął na scenę Jonathana Kesslera, menedżera zespołu, aby złożyć mu życzenia urodzinowe i odśpiewać „Happy Birthday”. Publiką kierował Dave niczym wybitny dyrygent orkiestrą, a ta reagowała posłusznie, prawidłowo i żywiołowo. Najbardziej widowiskowo, rzecz jasna, w postaci „falowania” w trakcie „Never Let Me Down Again”.

Skromny, czteroosobowy skład, dekoracja jak na zespół takiego formatu nie imponowała, ale za to energia, jaka płynęła ze sceny, imponować musiała i mogła się czasami kojarzyć z rasową, rockową kapelą. Były momenty wyciszenia, gdy dwukrotnie głównym wokalistą stał się Martin Gore, ale poza nimi temperatura koncertu utrzymywała się w górnej granicy skali.

Depeche Mode mają w repertuarze masę klasyków, ale wiadomo było, że niemożliwe jest zagranie ich wszystkich, zwłaszcza że Anglicy podróżują po świecie, promując album „Memento Mori” i parę numerów z niego w setliście musiało się znaleźć (najfajniej wypadł „Ghosts Again”). Wiadomo było, że oddadzą hołd Andy’emu Fletcherowi i stało się tak przy dźwiękach „World in My Eyes”. Ponadto była uczta dla boomera, „Walking in My Shoes”, „It’s No Good”, „In Your Room”, „Everything Counts”, „I Feel You”, „Enjoy the Silence” i świetnie sprawdzająca się na żywo reprezentacja płyty „Playing The Angel” („Precious”, „A Pain That I’m Used To”, „John the Revelator”). Na bis poleciały „Condemnation”, „Just Can’t Get Enough”, „Never Let Me Down Again” i „Personal Jesus”. Coś wspaniałego!

Mógłbym kręcić nosem i napisać, że zamiast „Stripped” wolałbym usłyszeć „Master And Servant”, „People Are People”, „A Question Of Time”, a z tych lirycznych „Somebody”, ale nie zrobię tego, bo nie nudziłem się przez moment, bawiłem świetnie i zobaczyłem wielki zespół w wielkiej formie. Fani wokół mnie mieli wyraźnie podobne odczucia.

Choć to był chyba ich 15. koncert w Polsce, widziałem Depeche Mode po raz pierwszy. Wiadomo już, że kolejne okazje nadarzą się za niecałe pół roku. Jeśli tylko będzie to możliwe, wybiorę się. Warto podziwiać takich, którzy niezmiennie od lat trzymają wysoki poziom, nie chowają się za „wodotryskami” i najzwyczajniej umieją w muzykę w każdym jej aspekcie. Serdecznie pozdrawia zachwycony boomer.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *