Wacken Open Air 2022. Relacja z pierwszego dnia festiwalu

Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią, w środę 3. sierpnia 2022 wystartowała z hukiem kolejna, 31. edycja festiwalu Wacken Open Air (W:O:A). Licznie przybyli fani metalu z wielu krajów świata, a spodziewanych jest ok. 90 tysięcy, mogli wziąć udział w pierwszym, rozgrzewkowym dniu festiwalu.

Od rana ruszyły mniejsze sceny – Wackinger Stage, W.E.T Stage, Headbangers Stage, Wasteland, gdzie prezentowali się debiutanci i zespoły, których ścieżka kariery dopiero się zaczyna. Wystąpili z energią, hukiem i świstem m.in. Below Zero, Orca, Kryn, V.I.D.A., Speedemon, The Risen Dead i mnóstwo innych.

Punktualnie o 14:30 ruszyła pierwsza z wielkich scen czyli Louder … Festiwal zainaugurowali wikingowie z Varang Nord. Folkowy metal z Łotwy rozgrzał pierwszych, ale już licznych fanów pod sceną. Następni w kolejności znów byli wikingowie, tym razem ze Szwecji czyli Brothers of Metal. Energiczna trójka wokalistów wjechała jak topór w czaszkę wrogów metalu. Zjednoczeni fani wesoło odśpiewywali co skoczniejsze kawałki, a kołowrotek pod sceną kręcił się coraz szybciej.

Kolejna kapela, czyli Gloryhammer zafundowała nam niemiłą niespodziankę spóźniając się godzinę, gdyż utknęli w korku. Dojechali w asyście policji i show must go on. Nowy wokalista Gloryhammer Sozos Michael (Angus McFife V) jeszcze nie czuje się w zespole zbyt swobodnie, co widać, słychać i czuć. Z piosenki na piosenkę było jednak coraz lepiej, więc miejmy nadzieję, że wielki mistrz Christopher Bowes będzie zadowolony.

Reklama

Gwiazdą wieczoru dla mnie była Epica, która zaprezentowała wspaniały show, grając zarówno utwory z najnowszego albumu „Omega”, jak i sięgając do początków zespołu. Specjalną okazją było 20-lecie istnienia kapeli. Simone Simons hipnotyzowała partiami quasi-operowymi, Mark Jansen atakował growlem, a Coen Janssen biegał z klawiszami i za klawiszami. Słowem show dnia!

Last but nor least w środę grała Thomas Sammet’s Avantasia, prezentując dynamiczne widowisko teatralno-operowo-metalowe, z dużą liczbą scenicznych gości i małym zadęciem. Jak to ujął jeden z widzów – „pomieszanie Kreatora z Mazowszem”. Trzeba przyznać, że o ile taki styl nie trafia do wszystkich, to sprawności muzycznej, biegłego poruszania się po gatunkach czy pomysłowości odmówić mu nie sposób.

Na tym zakończyliśmy rozbieg w kierunku festiwalu … czekamy na czwartek …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *