Subterfuge „Philosopher”

„Philosopher” nie jest albumem łatwym do rozgryzienia. Subterfuge to byt, który co prawda zawiera w sobie elementy death (tyle co kot prezesa napłakał), heavy i progresywnego metalu, ale odnoszę wrażenie, że pomimo wysiłków wszystkich członków zespołu, nie tworzą one spójnej całości.

Muzyka Subterfuge rozdziela się raczej na odrębne rozdziały, podążając każdy własną drogą i bez przejęcia przywództwa któregokolwiek z nich. Coś jak „The Office” bez Michaela Scotta – można przetrawić osobno. Nie nastawiajcie się zatem na death metalową sieczkę. Na „Philosopher” odwiedzicie wiele przystani będącymi preludium zbliżającej się czystki.

Subterfuge jest zagadką, która jest potrzebna na polskim rynku muzycznym. Materiał zawarty na płycie to w większości muzyczne kolosy z zaskakującymi wstawkami klawiszowymi (i nie tylko!), przenoszącymi nas w czasy wystawnych bali. Wszystko to po to, by za chwilę – w kolejnym dźwięku, bądź w kolejnym utworze – heavy metalowa nuta porwała nas na polowanie i – chociaż nigdy nie byłam fanką takowych woląc, żeby growlowy wokal rozrywał mi flaki – to muszę przyznać, że Mateusz i Kinga tworzą zgrany duet („Mask of Madness”). W zamykającym album „No Epitaphs” pozwalają sobie na bardziej garażowe brzmienie męskiego instrumentu wokalnego (coś jak bardziej melodyjny Dirtred), co pokazuje, że okazjonalne wrzucenie brudu w muzykę, może przynieść jedynie korzyści. Całościowo wokale nie tworzą kontrastu, pisząc wspólne historie. Każdy członek Subterfuge rzuca swoją farbę na płótno zespołu. Niekiedy jest aż za bardzo… filozoficznie, spokojnie, wręcz usypiająco. Jeśli ktoś lubi podróże z pogranicza LIv Kristine „In The Heart Of Juliet”, to pośród niemal półtoragodzinnego materiału znajdzie swoje miejsce.

Ludzki umysł lubi zatopić się w takich chwilach, gubiąc się przy tym w poczuciu pozornej wartości. Wytchnienia dostarczane nam chociażby w postaci „Whisper”, kiedy to nasze uszy dopieszczane są dźwiękami fletu i subtelnym muśnięciem skrzypiec, byłyby jak najbardziej do zaakceptowania w formie bonus tracka. Subterfuge oferuje za dużo progresji i urywanych dźwięków („A New Kind of People”), żeby kupić mnie na 100%. Słuchając „Philosopher” można odnieść wrażenie, że zespół jest jeszcze na etapie poszukiwania własnego brzmienia. I chociaż technicznie album brzmi poprawnie, a gatunkowo oferuje różne palety barw, to – być może przez moją ułomność – potrzebuję swego rodzaju zaszufladkowania i uporządkowania muzyki zespołu. „Philosopher” tego nie zapewnia. Death metalu mamy tu jak na lekarstwo i mimo prób dodania siarki przez perkusistę, zwalniające i skrzypiące gitary („Perfect System”) wymuszają podporządkowanie się ciężkości i brutalności na rzecz heavy metalowej progresji, poniekąd kradnąc autentyczność, której mi brakuje w muzyce Subterfuge. Posiadając 7 osób w składzie, można było stworzyć album bardziej solidny i pewny siebie, tworzący mocną markę zespołu. Muzycy mają odpowiedni warsztat, by ugruntować własne brzmienie (wtedy, kiedy zostanie ono odnalezione). Porzućcie nadzieję, którzy szukacie potomków Slayera. Więcej tu Lacuna Coil. Szkoda też, że skrzypce są jedynie dodatkiem dla muzyki Subterfuge – i to takim od niechcenia. W teorii można by z nich uczynić mocny punkt zespołu. Gdyby podjęli owo ryzyko z większym impetem – mogliby stworzyć materiał jeszcze bardziej wyróżniający się na naszym rynku. Pod warunkiem, że mając w zanadrzu flet, nie złożyliby ofiary folkowi!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *