Hostia – „Nailed”

Szkoda, że o Hostii nie można pisać w kontekście leku na całe zło. Paradoksalnie, byłoby to błędem, bo to ostatnie sączy się z głośników mile łechcąc wewnętrznego metalucha; a choroba jaką jest codzienność w żadnym wypadku nie ulega poprawie albo nie ulegnie jej do momentu konfrontacji z warszawską grupą na żywo.

Tym razem, panowie odeszli do grindcore’owej formuły na rzecz miksu hc i death metalu, i śmiem twierdzić, że ta zmiana, choć wciąż utrzymana w zajebiście krótkich formach, to Hostia, czyli pieprzone ciało rogatego, jest dokładnie tym, czego potrzebowałem w ostatnich tygodniach 2022 roku. Krótko, treściwie, na temat, a w dodatku na ten moment mają najlepszy merch w kraju i niech powie ktoś inaczej, a zwłaszcza ten, kto nie ma swojej „action figure” w postaci gwoździa z krzyża.

Zupełnie szczerze, stołeczny zespół i Deformeathing Production mogą się pochwalić bardzo, ale to bardzo przyzwoitym albumem, który powinien zamknąć ścieżki do kiepskich klubów, a otworzyć te na festiwalowych scenach. Uważam, z pełną premedytacją, że te dwadzieścia kilka minut spędzonych z trzecim longiem kwartetu, albo w ogóle, którymkolwiek z dotychczasowych, najlepiej sprawdza się tam, gdzie jest przestrzeń na duże harce – a na to rodzime klubiki nie pozwalają. Zespół dość niefortunnie jest jednak na tym etapie swojej antyklerykalnej kariery, że gra nie tam, gdzie chce, a tam, gdzie ich chcą, i martwi mnie, że zwolenników minutowych strzałów między oczy jest mniej, niż można przypuszczać, a zwłaszcza po bliskiej niżej podpisanemu hardcore’owej stronie barykady.

Piętnaście nowych strzałów ma w sobie pierwiastek punk’n’rollowego wkurwienia przez co zespół, w końcu powinien mieć nieco łatwiej, aby trafić do audytorium szerszego niż fani, żeby daleko nie szukać, Napalmów. Swoją drogą, akurat pionierzy grindu nie są wcale zespołem odnośnikiem dla twórczości Hostii. O ile te wszystkie „duże” nazwy są oczywiste, czego chyba nikt w składzie Hostii się nie (po)wstydzi, tak jedna, o której sobie przypomniałem w trakcie odsłuchu „Nailed”, to Belgowie z LengTch’e. Obie ekipy, choć bazują na dobrze znanych filarach death/grindu, podchodzą do tematu całkowicie po swojemu, traktując kanon blastów i wokalnych wyziewów za pole do czegoś znacznie więcej niż tylko napierdalania ku chwale rogatego i spoconych długowłosych pod sceną.

W Liverocku nie ma ocen, ale jak łatwo się domyślić, trzeci longplay Hostii zasługuje na taką, w której znajdzie się dowolną ilość cyfr 6. Za miks od Satanic Audio, za wymowne tytuły „Polish Black Metal Makes Me Sleepy”, „Zajebię Cię” czy dyskotekowe hity jak tytułowe, utrzymane w d-beatowym duchu „Nailed”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *