Hostia, Las Trumien i MAG – koncert w Bydgoszczy [ZDJĘCIA, RELACJA]

Listopad uraczył fanów mocnego grania dwiema interesującymi trasami polskich formacji. Jedna z furią przetoczyła się przez polskie kluby, druga nieco skromniejsza obejmowała 6 polskich miast również elektryzując wielbicieli cięższych brzmień.

Klub Kuźnia nad swoim szyldem umieścił dumną datę początków klubu z 1994 roku. Ciężko uwierzyć, ale faktycznie lokal mimo, że estetycznie i klimatycznie bardzo się zmienił – działa już nieprzerwanie niemal trzydzieści lat. Przez te trzy dekady koncertów odbyło tam się sporo, jednakże scena tuningowi w żaden sposób nie uległa. Najlepiej przestrzeń wnęki znajdującej się na końcu klubu obrazuje anegdota przytaczana przez lokalsów o tym, jak to muzycy Anathemy zahaczali głowami o sufit podczas koncertu w 2000 roku.

Czytaj także: HOSTIA i LAS TRUMIEN na wspólnej jesiennej trasie, która obejmie 6 polskich miast.

W sobotni listopadowy wieczór w bydgoskiej Kuźni odbył się wyjątkowo kameralny i skupiony metrażowo koncert trzech formacji, które mocno zaznaczyły swoją obecność na polskiej scenie. Hostia, Las Trumien i MAG musiały pomieścić swoją dziką energię bądź też klimatyczną magię na scenie bardzo przytulnej metrażowo, która jeszcze mniejsza się wydawała tonąc w krwistym mroku.

Czytaj także: Hostia – kiedy dewiacja upada daleko od dewocjonaliów WYWIAD

Mag zadebiutował 10 kwietnia 2020 roku wydawnictwem studyjnym, zatytułowanym skromnie „Mag” wydanym nakładem Piranha Music, a aktualnie do dyskografii dodali krążek „Pod krwawym księżycem” z 25 listopada 2022 roku. Doomowa i bardzo nastrojowa formacja z Torunia czaruje atmosferą i magią, zbierając bardzo pozytywne recenzje, szczególnie za występy na żywo. Ciężki ale „magiczny” klimat jak to często podkreśla wokalista, idealnie pasował na otwarcie zestawu atrakcji budujących kolejno i stopniowo napięcie. Nadmienić wypada, że zarówno w warunkach klubowych, jak i na dużej scenie festiwalowej MAG radzi sobie znakomicie, trafiając muzyką i przekazem do czarnych serduszek nostalgią, teatralnie zróżnicowanymi wokalami i nastrojem pięknie korespondującym z mrocznym listopadowym wieczorem.

Mimo daleko posuniętej ascezy produkcyjnej i wizualnej sceny, gdzie reszta klubu była lepiej oświetlona niż to konkretne miejsce gdzie powinna skupiać się uwaga publiczności, okazało się że Kuźnia wygrała nagłośnieniem koncertu, dźwięk serwowany był doskonale.

Las Trumien koncert w Bydgoszczy

Las Trumien katowicko-wrocławska formacja najbardziej jest kojarzona ze względu na charakterystyczny wokal pana Wojciecha – głosu również Mentora, Grieving oraz nieistniejącego już J.D. Overdrive. Las Trumien aktualnie promuje swój album – „Głód zabijania” wydany wiosną tego roku nakładem Piranha Music.

Czytaj także: WYWIAD – LAS TRUMIEN – WOJCIECH KAŁUŻA

Z dziesięciu kompozycji zamieszonych na płycie tego wieczorku wybrzmiało już na wstępie punk/crustowy „Wiosna w Miami”, „Ostatnie dni”, poprzedzony krótkim zaproszeniem na wycieczkę do Katowic „Nikt nie kochał Władcy Much” oraz bliżej finału niemal blackmetalowy „Gość w dom” z solówką gitarową i intensywną perkusją.

Pięknie podane w sludge/doom metalowym tonie mroczne historie o osobnikach przerażających, krwawych i praktykujących zło w najczystszej postaci – magnetyzująca tematyka idealna na jesienne ponure wieczory. Z albumu „Licząc umarłych” wybrzmiały „Król w złotej rękawiczce”, „Sprzedawca śpiewników”, klimatyczny „Cmentarz Miłostowo” oraz pochodzące z wcześniejszych EP’ek „Irrumatio” i „Bandaże i szmaty”. Bardzo sympatyczni panowie, pozornie łagodnie wyglądający pan w okularkach i kaszkieciku wytarzali słuchaczy w zbrodniach, krwi i dźwiękach potężnie.
Nonszalancki luz sceniczny, ekspresja wokalna i różnorodność od growlu, screamu po czysty głos, mocna perkusja, ciężkie riffy, mocne rytmy skutkowały początkowo nieśmiałym pogo pod sceną i skupioną uwagą nieco stateczniejszych uczestników koncertu. Zachwycona publika, domagająca się bisów powinna wystarczyć na podsumowanie występu.

Czytaj także: Hostia – „Nailed” RECENZJA

Warszawska Hostia istniejąca od 2017 roku, promuje swój trzeci album studyjny „Nailed” z 2022 roku, a składa się z ekscytująco prezentujących się pseudonimów St Sixtus I czyli znanego dobrze głosu pana Pacha, który zwykł prezentować imponującą rogaciznę na klacie w Vedonist czy None, St Anacletusa – gitary Lostbone, basisty St Xyxtusa i perkusisty St Evaristusa. Jakby nie patrzeć – wszyscy święci.

Wyśpiewujący radosne piosenki o miłości w formie zipów – Nightwish made in Poland tym razem bez Siotrzyczki Berci na scenie – za jedyną ale za to efektowną dekorację służyła szaleńcza mimika i dzika ekspresja Sixtusa, ubarwionego stułą w biskupim kolorze, srogością pozostałej części ekipy i czerwienią zalewającą scenę.

Szkoda wielka że Bercia tym razem nie zaszczyciła bydgoskich fanów swoją obecnością, bo setliście wieczoru jak najbardziej się pojawiła. Być może niedyspozycja spowodowana dekapitacją zaszkodziła z opóźnieniem, lub też siostrzyczkę mimo skromnej bardzo anatomii przytłoczyła nagła i ogromna sława po występie na dużej scenie aleksandrowskiego festiwalu.

Trudne zadanie dla Hostii – całą typową dla formacji energią i dynamikę wygenerować na niewielkim kwadraciku sceny i rzucić tym wszystkim w bardzo spodziewającą i wyczekującą niecierpliwie publikę.

Z ostatniego wydawnictwa zaprezentowano utwory „The Return of the Living”, „Stone in the Throat”, „Sister Bernadette”, kipiące szczerą miłością „Zajebię cię”, „Siberian Werewolf”, „Poison Leader”, uprzejme „Polish Black Metal Makes Me Sleepy” oraz tytułowy „Nailed”. Starszy album „Carnivore Carnival” wybrzmiał miedzy innymi numerem tytułowym, póżniej „Slaves”, „Dance 4 Jesus”, „Witchfucker” a z pozostałych produkcji odegrano „War Puppets”, „Bury the Lies” czy „Bow to Me”. Ponad dwudziestopunktowa grindowa setlista, ledwo trzy kwadranse żeby się Hostią nacieszyć i pokicać radośnie – mało.

Ekipa pasjami wielbiona przez zastępy wierzących i niewierzących fanów – z kompletnie różnych pobudek jednakże, podająca bardzo dynamicznie i zwięźle przyjemną mieszankę death metalu i grindu zamknęła efektownie wieczorek taneczny pozostawiając ucieszone buźki fanów na placu boju.

Zarówno Hostię jak i MAGa dane było mi widzieć na dużej festiwalowej scenie – nie podlega wątpliwości, że rozmiar sceny w przypadku wszystkich trzech składów nie ma najmniejszego znaczenia, doskonale wypadają zawsze – istotne jest natomiast to że każda bez wyjątku występująca ekipa dała z siebie szczere i zaangażowane 100% mocy mimo niemalże ascetycznych warunków lokalowych rekompensowanych przynajmniej dobrym nagłośnieniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *